Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
DZIEŃ 65; PODSUMOWANIE SOUTH BEACH; POSTANOWIENIA


A więc jestem, po krótkiej aczkolwiek znaczącej przerwie. 
Najpierw powiem co tam u mnie: krótko mówiąc: OBŻARSTWO. Wiecie jak to jest w Święta... 
Najpierw oczywiście postanowiłam sobie, że w piątek nic nie jem. Nadszedł piątek, a ja od rana narzekałam, że chce mi się jeść. Jak nie ja! Gówno z tego. Jak człowiek nie ma motywacji, to jest gówno. A ja nie miałam. 
Także wczoraj zaczęło się OBŻARSTWO. To znaczy: próbowanie każdej potrawy, a nawet jej części, która znajduje się w zasięgu wzroku, potem ocenianie czy się udała, a potem napawanie się jej smakiem. Także co najmniej trzy porcje jednego dania, a w tym: zawijaniec z kakaem, makowiec, sałatka warzywna (z MAJONEZEM, z MAJONEZEM), chleb jeden, chleb drugi, no i oczywiście czeski placek - placek z grysikiem. 
I wiecie co? 
Tak na dobrą sprawę nie wiem co mnie uratowało przed wagą słonia, ale ważyłam dzisiaj TYLE SAMO ILE W PIĄTEK RANO. 
Czyli - średnio mnie satysfakcjonujące po diecie SB, ale BARDZO mnie satysfakcjonujące po dniu OBŻARSTWA - 55,3. 
Tyle ważyłam dzisiaj rano i postanowiłam sobie, że nie przytyję ponad 55,5. I radzę to każdej racjonalnej osobie, która chce swobodnie spędzić Święta - wyznaczyć sobie wagę GRANICZNĄ, poza którą nie można w Święta wyjść i się pilnować ale nie za bardzo :P
To jest jedna sprawa.
A teraz chciałabym rozprawić się z dietą South Beach, bo jak widzicie już nie liczę jej dni, czyli z niej rezygnuję.
Ale nie jest to taka rezygnacja: nie dam rady, mam to w dupie. 
Jest to rezygnacja po pierwsze TYLKO W CZĘŚCI i logicznie uzasadniona.
Czemu "rezygnuję" z tej diety?
1. Bo w II fazie właściwie można jeść już wszystko tylko sporadycznie
2. Bo mi ją rozwaliły Święta
ALE, moi drodzy. Chciałabym powiedzieć, że NIE BYŁA TO STRATA CZASU, TO KATOWANIE SIĘ PRZEZ DWA TYGODNIE. BYŁ TO BARDZO DLA MNIE CENNY CZAS, KIEDY: 
1. PRZEKONAŁAM SIĘ DO CZEGO JESTEM TAK NAPRAWDĘ ZDOLNA
2. DUŻO SIĘ NAUCZYŁAM
Co do punktu 2: DUŻO SIĘ NAUCZYŁAM, bo przyzwyczaiłam się do pewnych nawyków. Np. mogę sobie czytać milion razy, że powinno się jeść mniej chleba, ziemniaków i makaronu, ale czym innym jest nie jeść ich W OGÓLE przez 3 TYGODNIE! To znaczy: po prostu przyswoiłam sobie wiele rzeczy o których wiedziałam, ale nie umiałam zastosować. 
Każdy mi powie tutaj, że wystarczy to sobie wbić do głowy i się stosować. No jasne. Tylko, że zupełnie inaczej jest jak zrobisz sobie taki "odwyk" a potem stopniowo będziesz wprowadzać te produkty, niż jak cały czas będziesz je jeść, tylko w małych ilościach!
Powiem Wam, że mnie już nawet nie ciągnie tak bardzo do ziemniaków czy makaronu. Chleb jest trudno przezwyciężyć, to prawda. Ale jak skończą się Święta, to będę go jadła tylko raz dziennie. 
Za to teraz mam tak, że NAPRAWDĘ zdaję sobie sprawę z tego, że nie mogę bezkarnie jeść pewnych rzeczy. I to jest dla mnie bardzo cenne. 
Teraz np. potrafię zjeść samo mięso z warzywami na obiad. No i oczywiście jem więcej ryb i mam wstręt do potraw smażonych na tłuszczochu. :D
A teraz... Teraz nastał dla mnie czas kiedy wprowadzam w życie to czego nauczyłam się podczas tych 2-óch tygodni. Podsumuję to w kilku punktach:
1. Mniej albo w ogóle: chleba, ziemniaków, makaronu, tłustych mięs, wieprzowiny i wołowiny, słodzonych napojów, alkoholu.  
2. Więcej: warzyw WSZELKIEGO RODZAJU (dobry zwyczaj: cały rok sadźcie sobie rzeżuchę na parapecie i dodawajcie do każdej kanapki), RYB, siemienia lnianego, otrębów, zielonych i ziołowych herbat. 
Oto jest dieta którą będę stosować do końca życia. No i oczywiście MAŁE te posiłki :P
Tak więc: napiszę po Świętach, bo teraz po prostu mam okres zastoju :P Albo raczej stabilizacji wagi 55 ;) 
W następnym tygodniu (już od wtorku) znowu ostro zabiorę się za dietę, będę biegać (MAM nowe buty ;)) i gimnastykować się. 
No i tyle, moi drodzy. 
Cześć :)
PS Wesołych Świąt ;)
  • mamuska16072008

    mamuska16072008

    2 kwietnia 2013, 14:07

    tak,święta są ciezkim czasem. u mnie 2 k na plusie. ale co tam. wazne,ze stracone km sa dalej i juz nikt mi ich wiecej nie zabierze,bo wracam do diety:) faktycznie SB duzo Cier nauczylo i teraz bedzie Ci wiele latwiej;)

  • Julia551

    Julia551

    30 marca 2013, 18:54

    Dobrze,że waga stoi a nie rośnie!;)Wesołych świąt kochana!Niech Ci jajeczko dobrze smakuje, bogaty zajączek uśmiechem czaruje. Mały kurczaczek spełni marzenia, wiary, radości, miłości, spełnienia.♥♥♥