Dziękuję Wam za komentarze, za to że zupełnie obce osóbki interesują się jak by nie było częścią mojego życia. Dzięki, to miłe. Więc (nie zaczyna się zdania od więc...) po przeczytaniu komentarzy i opisu w jednym z pamiętników (odciąć łeb od koryta) postanawiam walczyć dalej. Pierwsze 4,5 godziny dnia zawalczone pozytywnie. Orbitrek był, wypad do sauny był, dużo wody było, teraz trzeba wciągnąć jakieś płatki i do pracy. a pracy co niemiara! Miało być mniej prania jak dzieciaki przestaną do przedszkola chodzić.... taaaa - nic się nie zmieniło a w zasadzie mam wrażenie, że piorę codziennie. I w sumie nie byłoby tak źle, gdyby nie fakt, że później trzeba to wszystko rozwiesić, ściągnąć, poskładać prasować itd.... Przecież wszyscy wiedzą, ale mi to godziny zajmuje. Złożyłam podanie o pracę, czekam na wyniki 2 projektów. Zapisaliśmy nasze maluchy do przedszkola dofinansowanego z EFS-u. Jak się dostaną to odpadną nam opłaty i przybędą fajne zajęcia dodatkowe. Tylko muszą się tam dostać, w sumie wszystko jest teraz w zawieszeniu. 17 sierpnia jedziemy na urlop na 2 tygodnie i też się już stresuję... Jedziemy do Świnoujścia, więc co najmniej 8 godzin w samochodzie. ostatni raz nad morzem byliśmy 5 lat temu, tylko z najstarszą córką. Jedyne, co pocieszające to to, że nie muszę martwić się o posiłki (no, może tylko o najmłodszą, ale dam radę) reszta ma wykupione. Lecę do pracy, miłej soboty!
Gaila
31 lipca 2010, 11:06Jestem pełna podziwu. Miło widzieć Cię w lepszym humorze. Tylko nie walcz (każdemu to piszę :)). Rób to dla przyjemności.