ten cholerny internet mnie rozwali kiedyś. Płaci się i nie wiadomo za co bo częściej nie ma niż jest.
Nie miałam jak nawet wczoraj do was napisać i pozaglądać :( No ale już dziś nadrobię.... Wstałam już o 4.45 i szybciutko pojechałam do mojej mamusi z która byłam umówiona na zakupy i ........pieczenie pączków. Tak, niestety zjadłam ale takiego malusiego i jednego więc nie uważam to za grzech bo pilnowałam się cały dzień z kaloriami i tak....
BILANS DNIA:
Śniadanie: woda z cytryną, zielona herbata
II Śniadanie: kawusia z mlekiem (rozpuszczalna), 100gr rybki w galarecie ok 80 kcal, 2 kromki chleba,
Obiad: zupa ogórkowa ok 300ml., 0,5szt. kiełbaski białej drobiowej, woda
Podwieczorek: mały pączek, kawa z mlekiem
Kolacja: 2 kromki chleba, 2 plastry wędliny i ogórek, papryka z cebulką, zielona herbata i czerwona. (przed godz. 17)
Sądzę że raz na jakiś czas można coś zjeść słodkiego tym bardziej że ja nie słodzę kawy i herbaty, a i do tego słodkiego też mnie tak nie ciągnie często i potrafię sobie odmówić jeśli trzeba. Uważam i tak za sukces zjeść jednego kiedy jest ich pełno na stole.
Kalorie też spaliłam z nadmiarem niż zawsze bo 2,5 godzinny sprintu po sklepach i 40 minut ćwiczeń. Dodatkowo wypite 2 zielone herbaty, jedna czerwona i 1,5szkl. wody.
laura300
11 lutego 2010, 14:17To jesteś rozgrzeszona:P Tyle chodzenia i ćwiczonek że tego 1 pączusia już w kcal spaliłaś:))))) Ja sobie obiecałam że w przyszłym roku,jak osiągnę swoją docelową wagę,to na pewno pączki zjem,i to więcej niż jednego,ale teraz,ni niestety,ja przed dietą byłam wręcz uzależniona od słodkiego i dla mnie zjedzenie jednego pączka nie wchodziłoby w grę,bo zjadłabym pewnie dużo więcej.A tak nie kupiłam,i nie upiekłam,więc nic mnie nie kusi:)))) Buziaki:***