Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzień 11...


witam na wadze super 85.. a naewt po kibelku 84,8 ale pisze 85 bo juz mi wczoraj było ciężko wieczorem oglądaliśmy super film i myślałam ze wybuchnę tak mi sie czegoś chciało....ale dałam radę...choć nastepne 2 dni może być różnie bo mamy je zamiar spedzic z mezem i  w towarzystwie przy fajnych tez filmach ale postaram sie choc nieprzecholowac ,bo grzech to napewno na niedzielę się szykuję bo Martynka ma imieniny a ciocia Aga zawsze piecze nam z okazji ur lub im pyszny tort czekoladowy :))))))))))))))mniam ...nie bede sie bronic ale obiecuje bedzie to 1 kawałek !

uciekam bo mam narazie urwanie głowy ....

bilans dnia :

kawa z mlekiem, woda,...........iiiiiiiiiiiiiiiiiiii ogromny grzech miałam takie nerwy rano i jak wszyscy wyszli z domu to...rzuciłam sie na czekoladę ,mówię wam co ja zrobiłam skopcie mi tyłek tak strasznie żałuję zjadłam całą czekoladę, manio jakie mam wyrzuty sumienia..po co mi to było, za karę nie zjem spagetti bo miałam sobie nałożyć na maleńki talerzyk ale trudno pozostaje mi woda i marchewki :(

3x kawa z mlekiem,czekolada, 1l  woda, 1x jogurt bakoma duży pitny, mały talerzyk surówki seler i marchewka z cytryną i miodem,  jednak zjadłam to spagetti ale może 3 łyżki, no a wieczorem zaszalałam ale nie aż tak jak moje możliwości, czyli wypiłam 3 drinki (wódka z sokiem pomaranczowym) i zjadłam na sucho 2 małe miseczki błonnika, później wam wytłumaczę co to za zwierze :)

no to było tyle ale czułam się jak balon chyba szczególnie po tym błonniku, miałam też małe zwycięstwo walczyłam z apetytem na tost i 1:0 dla mnie