Dzisiaj wreszcie rozkręciła się @...z prawie tygodniowym opóźnieniem.
Zawsze przychodziła jak w zegarku, ale nie tym razem. Może zmiana trybu życia miała na to wpływ...nie wiem, ale najważniejsze, że jest.
Menu:
- (7:30): grahamka z masłem, serem żółtym i ogórkiem konserwowym
- (11:00): gruszka, 2 naturalne krążki kukurydziane
- (14:00): jogurt naturalny z powidłami, pomarańcza
- (18:00): duszony filet z kurczaka z czosnkiem i prażonym słonecznikiem, ogórki z chili
Ćwiczenia:
- wczoraj w domu ok 30 minut
- dzisiaj nic, bo brzuch boli
Dzisiaj mieliśmy gości - opóźniony Dzień Babci i Dziadka, no i oczywiście na stole było ciasto i łypało na mnie sernikowym okiem, ale byłam cholernie nieugięta.
Powiem więcej - nawet nie musiałam ze sobą walczyć, bo po prostu nie miałam dzisiaj ochoty na słodkie, a kiedyś nie miałam takich dni jak ten.
Muszę przyznać - bardzo przyjemne uczucie. Jeszcze nie tak dawno czułam się jak chodzący automat wciągający czekoladę. Straszne jak może się to czasami wymknąć spod kontroli, a po tym wszystkim przychodzi to straszne uczucie w stylu: "no i po co to znowu zżarłaś".
Wiem, że to dopiero początek walki z moim uzależnieniem i początek pracy nad sobą, ale czuję, że jestem już jeden krok bliżej tego, żeby odzyskać władzę nad samą sobą.
Mam nadzieję, że nie tylko na chwilę.
MademoiselleCatherina
24 stycznia 2013, 13:23cieszę się, że nie uległam temu słodkiemu kusicielowi ;) też jeszcze 1 stycznia jadłam nad ranem po Sylwestrze czekoladki na śniadanie hehe a teraz sobie nie wyobrażam tego, poza tym motywuje mnie praca na wynik postanowienia noworocznego-mam nie jeść słodyczy przez 90 dni to nie jem;) Jest to wykonalne wbrew pozorom, już prawie 1/3 za mną :)
jestemaleznikam
23 stycznia 2013, 23:49pięknie nie zjeść sernika gdy patrzy na Ciebie :) wyczyn gratuluję myślę że z czekoladą też będzie coraz łatwiej :)
Kamalo
23 stycznia 2013, 22:08odzyskasz władzę na pewno:-) wierzę w Ciebie