Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dziś szosą


Chwilowo nie biegam, po niedzielnym półmaratonie prawa stopa znów pobolewa, tak samo jak po półmaratonie miesiąc wcześniej. Ewidentnie wymaga wzmocnienia i znalazłem już dobre ćwiczenie, które można wykonywać np. stojąc w kolejce albo na przystanku – stanie na jednej nodze. Dodatkowo urządziła mnie pani na pedicure, na który wybrałem się po zawodach, aby zrobić porządek z paznokciami. Znalazła rzekomą drzazgę w stopie, o której nie miałem pojęcia i zaczęła grzebać. No i teraz się babrze i trzeba kilka dni z bieganiem zaczekać. A tu przecież rozpoczęła się nowa kwietniowa rywalizacja na Endo, a ja jako założyciel powinienem świecić przykładem i dopisywać kilometry ;)

Tak więc wybrałem się na rower, drugi raz w tym sezonie. Było znacznie lepiej, niż 2 tygodnie temu. Standardową 50-tkę zrobiłem w 13 minut szybciej, średnia prędkość 29.1 zamiast 25.9 – no przepaść. Średnie tętno też wyższe o 9, czyli po prostu nogi wzięły sprawy w swoje ręce i przestały się obijać. Całkiem przyjemny progres tak z treningu na trening.

A rano na basen, tylko muszę wstać o 5:30, brrr.