Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wings for Life - prolog


Jako że dostałem z mojego klubu biegowego "zamówienie" na kolejną relację, tekstu będzie jednak trochę więcej niż pisałem wcześniej. Kolejne odcinki będę dodawał sukcesywnie, mam nadzieję że się Wam spodoba.

O Wings for Life przeczytałem po raz pierwszy jakieś pół roku wcześniej w jednym z biegowych serwisów. Moją uwagę przykuł podtytuł „Jak długo dasz radę uciekać?” Okazało się, że w przypadku tych zawodów paradygmat biegu do mety został odwrócony. Tutaj od mety trzeba uciekać - najdłużej, jak się da, do utraty sił. Metą jest samochód, który pół godziny po starcie biegu z ustaloną, rosnącą prędkością rusza w pościg za zawodnikami. Doganiając eliminuje ich z wyścigu i wyznacza dla każdego linię mety w innym miejscu. Zwycięża ten, kto da radę uciekać najdłużej i w związku z tym przebiegnie największy dystans. Smaczku dodawał też fakt, że miał to być pierwszy na świecie bieg symultaniczny – rozgrywany w ponad trzydziestu miastach na sześciu kontynentach dokładnie w tym samym momencie. Całość środków, zebranych z opłat startowych, miała być przeznaczona na badania nad lekarstwem na uszkodzenia rdzenia kręgowego. Mieliśmy więc biec dla tych, którzy biec nie mogą.

Nietypowa koncepcja biegu i charytatywny cel kupiły mnie od razu i mimo koniecznej kilkugodzinnej podróży do Poznania, z miejsca zapisałem datę w kalendarzu.

  • nuta

    nuta

    6 maja 2014, 20:46

    ogladalam relacje na zywo w tv. bylam zazenowana dzennikarzami tvn-u. ostatni Polak biegnie, a reporter z mikrofonem za nim leci i zadaje arcyglupie pytania. gdyby nie pajac z tvn-u Polak dobieglby do 50km, zabralko mu tak niewiele. i tez zasmucia mnie sytuacja z Austrii, gdzie 1,5h zasuwal dzielnie Ukrainiec, a w jego cieniu skryl sie jakis Murzyn i wyprzedzil go na ostatnich metrach.

    • strach3

      strach3

      6 maja 2014, 21:14

      Dziennikarze niestety słabo przygotowani, traktują biegaczy niby z szacunkiem, ale jednocześnie jak małpki w zoo. Mnie też rozczarował Etiopczyk. Wiózł się na plecach Ukraińca jak pasożyt i nie chciał dać zmiany, choć dzięki temu mogli obaj wykręcić lepszy czas. To nie było fair play.