Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
warsztat biegowy - cz. III


ten wpis jest obcięty gdy się wchodzi w jeden wpis. Żeby zobaczyć całość, wejdź do pamiętnika

INNE ŚRODKI WSPIERAJĄCE

Kiedy się biega na dworze, trzeba być odpowiednio przygotowanym na panujące warunki atmosferyczne. Truizm? Tak, ale w ferworze walki często się o tym zapomina. Już godzinny, a tym bardziej dłuższy bieg na słońcu może się skończyć źle dla skóry, więc oczywiście stosuję kremy z filtrem. O ile nie zapomnę. I nic więcej. Nie noszę czapek z daszkiem, bo blokują wentylację głowy, co dokucza mi bardziej niż bezpośrednie słońce, a przecież preferując las większość czasu i tak biegnę w cieniu. Jeśli pada lekki deszcz i jest ciepło, biegnę normalnie. Jeśli jest trochę chłodno, ubieram biegową wiatrówkę. Jeśli pada mocniej, nie biegnę. Szukam porządnej kurtki, która nie przemoknie nawet w mocniejszym deszczu przez godzinę, a jednocześnie potrafi oddychać. Teraz to się pewnie zmieni, bo reżim przygotowań do maratonu jest inny, niż zwyczajne bieganie.

Na treningi poniżej 20 km (15 gdy jest gorąco) nie zabieram nic do picia. Na długie wybiegania izotonik - wkładam w pas biodrowy Deuter Pulse Three:

Dostałem go w prezencie i dopiero od niedawna używam, ale trochę mi przeszkadza, że trzeba zgrać rytm kroku biegowego z rytmem, w jakim pas podskakuje. Myślę, czy by nie kupić takiego dopasowanego na cztery niewielkie buteleczki, który nie lata...

Albo - jeśli trasa przebiega w pobliżu jakiegoś sklepu lub stacji benzynowej - kupuję izo tam. W każdym razie nie toleruję niesienia niczego w rękach przez znaczną część treningu, bo to powoduje niepotrzebne napięcia mięśni. Jak dotąd robiłem niezbyt wiele długich wybiegań, więc zabierałem na nie Powerade. Teraz będzie ich więcej, dlatego dla oszczędności planuję robić domowe izo z miodu, glukozy, soli, soku z cytryny itp wg przepisu z Runner's World'a. Na wybiegania >25 km także pół banana i baton energetyczny. Na zawody >10 km żel energetyczny. Rekordowe wybieganie 31 km zrobiłem przed śniadaniem na bananie i pół litra izo - dziś aż trudno uwierzyć, więcej tego błędu nie zrobię.

Od zawsze walczę z odciskami i pęcherzami. Jakiś czas pomagało smarowanie palców przed biegiem Sudocremem, który zapewnia poślizg bez otarć. Ale ostatnio i to już nie wystarcza. Trzeba się znów umówić na pedicure.

Telefon zabieram tylko na długie wybiegania, bo w ich trakcie mogę odbiec od domu naprawdę daleko i muszę mieć możliwość wezwania pomocy, gdyby była taka potrzeba.


PO TRENINGU

Po powrocie najpierw uzupełniam płyny i BCAA, przegryzając drugą połówką banana. W ten sposób mam odhaczone przynajmniej minimum z okienka anabolicznego i nie muszę się tak spieszyć z regularnym posiłkiem. Potem się rozciągam ok. 10 do 20 minut (albo i nie, nad czym boleję), choć za tym nie przepadam. Potem szybki prysznic i posiłek. Jeśli pamiętam, zakładam ponownie opaski kompresyjne na łydki i drugie na uda. Przyspiesza to regenerację, a ostatnio trenuję więcej i zaczyna to mieć znaczenie. W międzyczasie jednak zgrywam dane z Garmina do kompa i ładuję do endo oraz Sport Tracksa, żeby od razu obejrzeć. Nie mogę się oduczyć tego, choć wiem, że powinienem to robić dopiero jedząc, a wcześniej rozciągnąć mięśnie dopóki są rozgrzane i plastyczne :[ Jednak ciekawość jest silniejsza - jakie było średnie tempo, tętno, jak było na podbiegach, interwałach, które części lasu dziś odwiedziłem...

Po wyjątkowo niszczących treningach, np. po bardzo długich wybieganiach lub zawodach, zaraz po prysznicu napuszczam do wanny wody i rozpuszczam kilo soli - na razie bocheńskiej, a od teraz przerzucam się na Salco

WSPOMAGANIE TERAPII

Moczę sobie całe nogi przez pół godziny, jedząc posiłek z podstawionego taboretu i przeglądam zapis treningu na lapku. Kiedyś w końcu upuszczę go do wody :) Piszę krótką relację "techniczną" z każdego treningu, porównuję statystyki do historycznych treningów i zapisuję obserwacje i wnioski. Jeśli jest o czym pisać, to także część "fabularną", którą wrzucam tu do pamiętnika. Z jednej strony pomaga mi to przeżyć trening jeszcze raz, a z drugiej pokazać czytelnikom, że bieganie to nie tylko nudne człap-człap.

Dodatkowo czasem wspomagam się zimnym prysznicem na nogi (2-3 minuty) oraz okładami z lodu (a ściślej z żelowego worka chłodzącego - zawsze dwa czekają gotowe do użycia w zamrażarce).

Mówiąc o regeneracji, nie sposób pominąć temat snu. Jak wiadomo, w sporcie działa zasada train-eat-sleep-repeat. Ten obszar mam do poprawy. Śpię 6h na dobę i to wystarcza, by dobrze się czuć i funkcjonować, ale wiem, ze miałbym lepsze wyniki, gdybym spał więcej. Jestem typowym nocnym Markiem i ciężko mi chodzić spać wcześnie, ale z czasem i to poprawię. Gdy znajdę czas, rozpracuję temat sauny jak jednostki regeneracyjnej po długich wybieganiach.

Tak to z grubsza wygląda na chwilę obecną. Wrócę do tego wpisu za jakiś rok i ciekawe, jak będzie wyglądać wtedy. Pewnie będę się z niego śmiał albo wstydził :)