Dobra, czas znów coś napisać.
Jak widać na endo, coś tam biegam. Kontuzje nie minęły, badania w toku, ale przynajmniej poprawiły się na tyle, że udało się ostrożnie wznowić treningi. Nie są to jednak treningi tak mocne, jak w najlepszym okresie przygotowań maratońskich. Maraton odjechał, druga próba na wiosnę. Taki lajf.
Na razie skupiam się na krótszych dystansach: w niedzielę zawody Warszawa Business Run w ramach większej charytatywnej imprezy rozgrywanej w kilku miastach. Startują 5-osobowe sztafety firmowe, a uzyskane środki pójdą na pomoc dla podopiecznych fundacji Jaśka Meli „Poza Horyzonty”. Jeśli nie słyszeliście o Jaśku, koniecznie poczytajcie, niezwykły chłopak - będąc niepełnosprawnym, zdobył oba bieguny. Bieg na dystansie 3.8 km na błoniach Stadionu Narodowego. Nigdy takiego krótkiego nie biegłem, ciekawe jak to będzie. Chciałem powalczyć o 16:30, ale gdy zobaczyłem ilość zakrętów na trasie, to będzie bliżej 17:00.
Potem trzy biegi na moim koronnym dystansie 10 km: na początku października Biegnij Warszawo, na końcu Bieg Warciański w Kole, a 11. listopada Bieg Niepodległości. Ten ostatni to jeden z najszybszych biegów w Polsce i zależnie od postępów rekonwalescencji, chcę powalczyć o życiówkę. Chociaż Warciański w sumie też ponoć szybki.
Z innych ciekawostek przymierzam się do liczenia makr w diecie. Nigdy tego nie robiłem i pewnie szybko trafi mnie szlag, ale spróbuję. Na razie kombinuję, czym zastąpić lunche w restauracjach, które jadam będąc w pracy. Knajpy nie podają przecież wartości odżywczych, a bez tego rachuba dzienna się nie policzy. Coś tam pewnie ugotuję i zabiorę do odgrzania w mikrofali, coś kupię gotowego... Nie moja bajka, wolę usiąść przy stoliku i zamówić co dzień coś innego, ale inaczej się nie da.
A póki co ledwo chodzę. Na ostatnim treningu trenerka tak nas sponiewierała ćwiczeniami siłowymi, że klękajcie narody. Bolą takie mięśnie, o istnieniu których już dawno zapomniałem :) A mnie jak na złość skończyła się odżywka białkowa i w kluczowym momencie nie mogłem podpędzić regeneracji jak należy. Dziś kupiłem więc biegusiem BCAA i dodatkowo Whey 100 (izolat białka serwatkowego, generalnie dla pakerów ale dla mnie tez się nada). Zostały dwie doby, czy zdążę z inwalidy przemienić się w szybkobiegacza? Nie ma co gadać, trzeba się postarać - czyli w tym przypadku grzecznie iść do łóżka aby dobrze wypocząć. A więc dobranoc :)
therock
12 września 2014, 23:52Chyba przekroczyłeś ilość miejsca na V bo za nic w świecie nie mogę dodać komentarza pod Twoim dzisiejszym wpisem;) I zapewne jestem złą kobietą (jak każda) ale uśmiechałam się cały czas czytając go :)
strach3
13 września 2014, 00:03o wredoto, ładnie to tak się śmiać z cudzego nieszczęścia? ;))
therock
13 września 2014, 00:05Ale ja się nie śmiałam ;) Ja się uśmiechałam w pełni rozczulona tą historią ;)
strach3
13 września 2014, 00:17chyba że tak, to masz wybaczone ;)
therock
13 września 2014, 00:46Uffff ;) kamień z serca :P
dotinka1982
12 września 2014, 22:15A ostatnio poszłam na squasha i dowiedziałąm sie ze mam mięśnie pośladków ;-) Ale dziś je rozbiegałam i już jest ok ;-) Maraton nie zając , nie ucieknie :-)
strach3
12 września 2014, 22:18Spróbuj kręgli, dowiesz się że masz jeden pośladek :)