Ratujcie, ale nudy. Siedzę w pracy, roboty zero. Dosłownie. Z nudów obsesyjnie zaczynam myśleć o jedzeniu. Ciągle słyszę w głowie: co by tu zjeść, co by tu zjeść?!!! A do lunchu jeszcze 30 min. Całe szczęście, że dziewczyny pozjadały już wszystkie swoje pączki. Mnnnniammmmmmmm. Tęsknie za nimi. Obiecałam sobie, że w tłusty czwartek na pewno zjem. Nie wcześniej. I faworki jeszcze.!!!
Mam nadzieję, że się dzisiaj nie złamię.
Wieczorem znowu basen. Nie mogę się już go doczekać. Może przejdzie mi ochota na tłuste i kaloryczne.