Jak na razie stoimy w miejscu. Brzuszek wydaje mi się mniejszy, a waga wrednie się nie zmienia. Wczoraj zjadłam na obiad pulpety z indyka z warzywami na parze i sosem pomidorowym (sosu odrobina tylko na pulpetach), a rano myślałam, że brzuch mi rozerwie takie miałam wzdęcie. Nie wiem może za mało ziół dodałam a podkreślę, że używam ich bardzo dużo. Dziś na śniadanko było 1 jajko na miękko+1 tekturka z serkiem twarożkowym i zachciało mi się śledzika w śmietanie (błąd!!!), na obiad dorsz + warzywa na parze i troszkę półksiężyców ziemniaczanych (nie mogłam się oprzeć). Kolacji jeszcze nie planowałam. Muszę się sprężyć.