Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Najwyższy czas na zmiany!!!Dosyć sporo zaliczyłam diet... ALE... no właśnie zawsze jest jakieś ale. Brak silnej woli! Wytrzymać dzień to już duży sukces!!!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 55614
Komentarzy: 623
Założony: 7 sierpnia 2011
Ostatni wpis: 27 listopada 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
SunnySkyy

kobieta, 42 lat, -

160 cm, 65.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 listopada 2019 , Komentarze (9)

Kochani zmieniam paseczek. Jupiiii. Waga pokazała 65,0. 

Jestem z siebie mega zadowolona, bo wiecie jaki miałam okres. Wogóle ze mną nie chciała współpracować. Ale najważniejsze, że wtedy się nie poddałam i nie wypadłam z gry. Walczę dalej do końca do moich 57,0 albo i 55,0 kg. Byłoby mega. 

Dziś czeka mnie lista zakupów do zrealizowania a jest naprawdę spora tak więc kawusia, videorozmowa z moim Kochanym i spadam. Grudzień zbliża się wielkimi krokami, więc obowiązki nas nie ominą a jest sporo do zrobienia wię trzeba się ogarnąć. 

Marzy mi się 61 do Świąt..... ehhhhh

Miłego dnia wszystkim 😊😊😊 

23 listopada 2019 , Komentarze (4)

Dzień dobry Wszystkim, wcześnie rano w sobotę. Dla jednych wcześnie a dla drugich to już środek dnia :D. W końcu się doczekałam i zmieniam pasek. Zmieniam na 65,8 choć trzy dni temu było 65,4 ale chciałam się upewnić czy to nie chwilowy wybryk. Zmieniam na wyższą choć mogłaby być pewnie niższa, bo od kilku dni w toalecie na dłużej nie gościłam. A ponieważ już mi to doskwiera zabrałam się za babkę jajowatą. Mam nadzieje, że pomoc wkrótce "nadejdzie" z jej strony. Plan na dziś? Szczerze jakoś się nie zastanowiłam. Na razie była wypita babka, za moment kawka a potem się okaże. Ze względu na sprawy osobiste jakie ostatnio mnie pochłonęły muszę się skupić i wrócić do liczenia. Dietę cały czas trzymam i rowerek też, dlatego są efekty. Natomiast w cyferkach troszkę się pogubiłam i muszę się skupić i nadrobić liczenie kolejnych dni diety. 

Jeszcze całe trzy tygodnie do powrotu Mężusia mojego. Boże jak mi ciężko na serduchu bez niego. Już tak mocno tęsknię i tak bardzo chciałabym się przytulić..... Jeszcze troszkę..... A wciąż tak dużo..... Czas jest nieubłagalny. Czasem biegnie za szybko a czasem zbyt wolno.... 

18 listopada 2019 , Komentarze (6)

Kochani nie było mnie przez chwilkę no ale troszkęsię pogmatfały sprawy. Ale nie odpuszczam. Jestem szczęśliwa, bo wszystko zmierza w dobrym kierunku. Przez cały tydzień ta moja waga się nie ruszała aż tu dziś taka sytuacja. 

Jeszcze -100gr i będzie paskowa. Z krokami zwykle jest lepiej, ale dziś późno założona opaska. Niestety i ona czasami potrzebuje "nowej energii" no i tak na czas ładowania conieco z kroczków uciekło. 

Ogólnie jestem pełna nowej enerii i optymizmu. Chce mi się działać. Pomimo bólu który daje o sobie częściej znać jest ok. Teraz jeszcze bardziej widać jak bardzo mężuś mi pomagał w codziennych obowiązkach. Jego nie ma jest mi ciężej, ale obiecaliśmy sobie, że damy radę. Staram się wszystko robić wolniej i ostrożniej tak aby nie rozłożyć się na maksa. 

Misiaczek powiedział, że po powrocie postawi mnie na wagę ( choć i tak nie wiedział ile wcześniej ważyłam) mówi, że wydaje mu się, że schudłam. Super jeżeli coś widać. No chyba, że kamera oszukuje 😂😂😂😂 oby nieeee😉😉😉

11 listopada 2019 , Komentarze (1)

Nie tak! Coś robię nie tak! Grunt, że się jeszcze nie poddałam. Jeżeli dobrze liczę to dziś jest 17/50. Bez rewelacji. Praktycznie bez zmian. Włączyłam do tego rowerek stacjonarny. Opracowałam pozycję przy której nie cierpię ja ani jak mi się wydaje mój kręgosłup. Jeżdżę już (dopiero) 5 dni. Czytałam, że efekty są po miesiącu także taka mała informacja żeby za szybko się nie polec i na starcie już wszystkiego nie przekreślić. No cóż.... Walczę nadal... Do końca... 

5 listopada 2019 , Komentarze (3)

Troszkę mi się dzisiaj rano (6:15) nudziło i wpadł mi fantastyczny pomysł do głowy. GALERIA!!!! Fakt dawno mnie tam nie było. Ładnie się przygotowałam, zjadłam śniadanko, drugie spakowłam ze sobą, a na obiadek do domciu. Kochani jedno jest pewne khaki nie lubi diety pudełkowej (smiech). Jakież było moje zdziwienie, no wręcz szok jak nie wiedziałam co zrobić z ów owocem  z na maksa klejącymi się dłońmi. Z obranego khaki w pudełeczku zrobił się kisiel. Pyszny kisiel :D.

O mały włos nie kupiłam dwóch torebek z Monnari. Nie będę ukrywać, miałam chrapkę ale jak Pani zaczęła tłumaczyć mi zasady promocji i ogarnęłam ile tak na prawdę zapłacę.... nieee... Przykro mi, ale po 40 minutach wybierania wyszłam bez i oczywiście w drodze powrotnej internet poszedł w ruch i po porównaniu cen sklepowych i tych na internecie byłam z siebie po prostu mega dumna, że nie uległam pokusie.

Boże, jak ja uwielbiam Święta, te ozdoby i ta cała magia która pryska po wyjściu na zewnątrz. Ehhhh, dla mnie początek listopada to za szybko. No co nie zmienia faktu, że czas pomyśleć o prezentach...(prezent) (prezent) (prezent)

Tymczasem, śniadanko:
Jajecznica z kalafiorem, pomidorki i szyneczka konserwowa. Pyyycha 

Drugie to wspomniane, marne khaki = 140 kcal

Obiadek: ryż z mieszanką chińską oraz pierś grillowana

Winko do ozdoby :D :D :D Nie mogłam się powstrzymać (alkohol) (swinia):D Aczkolwiek wieczór przede mną....(smiech) (smiech) (smiech)

Na kolację zaplanowana tortilla z warzywami, planowane 260 kcal
Dodatkowo oliwa z oliwek albo lniany byle tłuste, bo wiecie kłopoty znowu się pojawiły....

Miłego. Pa

3 listopada 2019 , Komentarze (2)

Dzień dobry, niedziela mija spokojnie i bardzo leniwie. Miałam wyjść na spacerek, ale tak jakoś się mi zaniechciało ;) i leżenie i ogólnie byczenie się wzięło górę. Jeszcze 200g pozostało do paseczka i miło by było jutro zobaczyć. Dietka zaplanowana więc jutro trzeba wybrać się na małe zakupy i kupić to i tamto :D. A tak poza tym to na śniadanko był rosołek 

Na drugie gruszeczka 

Na obiadek filet po parysku, ziemniaki fioletowe i surówka z marchewki. Całość mi wyszła 589 kcal. planowałam obiady tak mniej więcej 400-500 no ale dziś mi się nie udało. Ziemniaki fioletowe jak ziemniaki, córka ogólnie za nimi nie przepada ja też nie koniecznie muszę je na talerzu mieć, no ale od czasu do czasu przydałoby się, ale ona ich nawet prawie nie tknęła. Jak przyniosłam ze sklepu to : "fajnie", "super" , "a czy kolor będzie bez zmian" a później jedna wielka porażka. Ziemniaki NIE, surówka NIE, no po prostu masakra jakaś. Kiedyś postawię ją w kuchni każę sobie coś ugotować i też będę się tak zachowywać. Człowiek na głowie staje żeby było smacznie i nie zawsze ta sama nudna rutyna, a ona i tak nie zje.

A na kolacyjkę planowałam szynkę konserwową, ogórek świeży i warzywa chińskie. Ale, że rosołu też nie zjadła to przeliczę szybciutko kalorie, dodam imbir, sos sojowy i odrobinę mleczka kokosowego. Taki mam plan, ale zobaczę co w praniu wyjdzie :) ile kcal mnie to będzie kosztowało :?. Nie ma jeszcze kolacji więc nie ma foci :x

Jest za to taka złota myśl :

I tego kochani moi się trzymajmy. Miłego niedzielnego wieczoru wszystkim Wam życzę :*

2 listopada 2019 , Komentarze (4)

Jakoś tak nie miałam siły nic pisać. Zabierałam się do tego parę razy ale bez skutku. Za to udało mi się parę komentarzy zamieścić. Walczę dalej i pomimo @ czyli oczywiście znowu nadbagażu denerwującego wzrok spadający na wagę to nie jest źle, 400 g brakuje mi do paska. 

Dopiero niecały tydzień jak mężusia nie ma a ja już umieram a gdzie tam do grudnia. Jak byłam w sanatorium to mi tak jakoś prędzej ten czas (24 dni) zleciał, wiadomo grafik był zapełniony. To ćwiczenia, zabiegi, basen no i nowi znajomi więc się działo a czas leciał. Ale teraz rozumiem jak Jemu się dłużyło. Rozmawiamy jak tylko jest to możliwe. Zwykle w nocy jak ma przerwę w pracy. Śniadaniową??? Bo czy przerwę o 24 można tak nazwać. Dziś mają troszkę więcej czasu a jutro cały dzień więc dopóki telefony się nie zapalą to będziemy rozmawiać. Tęsknię...... Baaaardzo. Jesteśmy ze sobą 21 lat a uczucie jakby z każdym dniem mocniejsze. Cieszę się, że tak potrafimy, bo przy dzisiejszym pędzie życia niekażdemu się to udaje. Mam nadzieję, że tak pozostanie. 

Na miejscu też się dzieje. Znowu nerwy. Patrząc na ubiegły tydzień. Znowu zmartwienie. Tata mój tyle co wrócił ze szpitala a dziś się źle poczuł. Dobrze, że chociaż zadzwonił i powiedział co się dzieje i na szczęście mogłam pomóc. 

Teraz troszkę czasu dla mnie. Z racji nadmiaru tego czasu przygotowuję sobie menu na przyszły tydzień. Zatrzymałam się na środzie i myślę, że teraz codziennie będę planowała kolejne dni w zależności co będzie w lodówce tak aby nic się nie zmarnowało. 

I to chyba tyle na dziś. Pozdrawiam cieplutko. 

Ps. 

Cudownie jest się wygadać 😉. Dziękuję osobą czytającym. 🥰 

30 października 2019 , Komentarze (3)

Kupiłam dziś piękną różę, przepiękną....Szkoda tylko, że tak przykra okazja...

My, młodzi, często w pogoni za pięknem, sylwetką, pieniądzem..... a inni naprawdę mają problemy. 

Jutro jadę na pogrzeb. Pogrzeb męża mojej kuzynki. Dziewczyny jakiej jak  ja. Mojej rówieś(szloch)niczki. Razem szalałyśmy jako nastolatki, kochałyśmy jeden zespół. Razem jeździłyśmy na koncerty, kino, imprezy....jeden szał. Od kilku lat spotkania nasze były rzadsze ....wiadomo... życie .....odległość .... dzieci... itd. Ostatni raz widziałyśmy się we wrześniu ubiegłego roku na pogrzebie i przykre choć słuszne jej spostrzeżenie, że od kilku lat widujemy się tylko na pogrzebach. Miałyśmy to zmienić.... Nie zdążyłyśmy... w tym składzie rodzinnym...

Przykro...Kochana niestety .... spotkamy się znowu na pogrzebie....ale dlaczego na takim?????/ Bóg jeden tylko wie. Ale kochana wiedz, że jemu będzie już tylko lepiej, nie będzie bolało....  

Serce mi pęka (szloch) (szloch) (szloch)

29 października 2019 , Komentarze (2)

Kolejny dzień za mną, dzień pełny leniuchowania. Noc średnio przespana. Pół dnia skołowanego (przez leki). Bieżnia zliczona w minimum 5000 kroków plus 1000 w ciągu dnia. I zero spaceru ale za to dietkowo w pełni. Staram się i mam nadzieję, że wytrwam. Jestem pełna nadziei. A i młoda mi w tym pomaga. Nie kusi a dodatkowo wspiera i daje motywację. Zabiera do szkoły lunchboxy. Niestety ale lekcje kończy późno i zwykle w domu jest o 16 a czasami po 17-ej. A takie kanapki z całego dnia męczenia ich w plecaku to zwykle nie smakowały i wracały do domu. Muszę się przyzwyczaić i lepiej dostosowywać posiłki, bo dziś obudziłam chyba połowę mieszkańców. O 7-ej mieliłam mięso na spaghetti, no cóż. Czasami i ja mogę pohałasować :D. Cieszy mnie to, że chce też sobie pomóc. Choroba ją też nie oszczędzała i te nieszczęsne sterydy od najmłodszych lat, ehhhh. Szkoda gadać. A żeby nie było wrzucę pudełeczka córy z kilku dni(balon)

Dzisiejsze spaghetti (spaghetti)

Szakszuka z ryżem i jajkiem (żółtko się schowało (tajemnica))

Kasza, brokuły, filecik z kurczaka (kurczak)

A to moje dzisiejsze menu ]:>

śniadanko :)

Drugie Grejpfrut. za nim zrobiłam zdjęcie to go zjadłam. Ogólnie lubię grejpfruty, ale ten to był wybitnie pyszny.

Obiadek: spaghetti z makaronem z cukinii

A kolacja to mały grzeszek 1/4 pizzy Guseppe 4 sery. (pizza)

Pomimo wszystkiego jestem szczęśliwa .... 210 minut przegadanych z mężem <3<3<3

Dobranoc kochani.... (ziew)