Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Skoki i spadki...


Nie jest źle. Zważywszy na częstotliwość podskoków mojej szklanej. Od dwóch dni 58,1. Nie ma tragedii. Nie dopuszcza już do 59, więc nie jest źle :). Zauważyłam jedno, że jak przychodzę wieczorem do domu i obojętnie czy kończę o 21,22 czy 23-ej to i tak zawsze muszę coś zjeść. A tu jest dziwnie, bo nagle mi nie zależy czy to klops czy tekturka, czy jeszcze coś i wcale w moim widzi mi sie nie jest tego mało. Tragedia!!! Jak temu zaprzestać. Nikt w domu nie sięga do lodówy, M. szykuje się do pracy mała coś ma mi jeszcze do opowiedzenia po całym dniu nie widzenia się a ja co ???? rozmawiam i szperam w lodówie. Fakt w pracy jak zdążę i się załapię na przerwę to tylko kawa i powrót do pracy, ale jak wracam....siły nie mam a przy lodówie stoję!!!(bomba)Masakra(bomba)

Stepper odszedł na bok. Nie mam na razie siły na niego wejść. I tu zawaliłam na maksa!!!! Miałam się od razu po pierwszym dniu przerwy przełamać i wleźć na niego z powrotem a tu poległam(pot). W przyszły tygodniu szykuje się pare dni wolnego więc obiecuję go "zdeptać" i już nie przerwać. Koniec tygodnia w pracy (pt,sb,nd) zapowiadają się bardzo intensywnie więc może znowu coś mi spadnie???

Pogrzebałam w szafie i znalazłam extra sukienkę zamierzam się nią motywować. Niewiele mi brakuje do dopięcia się, M. twierdzi że to na kosciach mi się nie dopina i nie ma sensu się w nią wbijać, bo to nic nie da, a ja mu udowodnię że sie zapnę a jak nie to i tak schudnę (dla siebie). Sukienkę dostałam od siostry może faktycznie jest w klatce piersiowej szczuplejsza ode mnie, no ale zobaczymy. Będę informować o moich postępach.

W tym tygodniu stawiam na warzywa na parze, rybach i mięsie z pary.

A zaczynam od dziś. Na obiadek udka zrobione na parze, mizeria z jogurtem naturalnym, i i i ... młode ziemniaczki dla całej rodziny a ja się jeszcze zastanowię...

SMACZNEGO...

PA

:*