Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
O lizakach, ornitologii, piłkach, literaturze i
dlaczego warto czytać etykietki



Oj dziewczęta, niby takie wszystkie na diecie a po lizaka kaaażda łapkę wyciąga!
Takiego! Figa z makiem! Otręby a nie jakieś tam lizaczki! :P
A propos lizaków- nerd time alert- wiedziałyście, że logo Chupa-Chups zaprojektował Salvador Dali?

Teraz zaś przygód kilka wróbla Ćwirka:
(ej i to dosłownie wróbla. Kiedyś powinnam napisać: przygód kilka sikorki Ćwirka, bo jadłam chyba więcej niż ważę, ale teraz to raczej wróbel. Ale taki wróbel konkret. Taki z tych bardziej spasionych i cwanych, co to gołębiom wykradają dlań przeznaczone okruszki. Także nie taki wróbelek anemik- Ooo sypiesz pan coś do karmniczka? Niee, dziękuję, nie jestem dziś głodny, może kolega... Tylko taki wróbelek OMNOMNOM CHLEBEK.)

1) Przeciążenie mózgu (gdyż popraweczki, nie Chałupy welcome to) daje się we znaki. Ostatnio przyłapałam się na tym, że układam i- o zgrozo- śpiewam pioseneczki o tym, co właśnie mam zamiar zjeść. Na melodię psalmu kościelnego.
Czy to się kwalifikuje na psychiatryk? Czy to jest już gracjanoroztockizm?
Boję się

2) Oglądam ostatnio tiwi. A w tiwi mąż, który nabija się z żony, że tyle sprzętu do ćwiczeń ma a nie użyła go ani razu. I wzrok mój wędruje w lewo w stronę dużej, pilatesowej piłki- kubek w kubek jak ta, którą grubym paluchem wytyka na ekranie mąż tej kobity, śmiejąc się. Więc odebrałam to bardzo personalnie, jak przytyk w nos i łącząc się z nieszczęsną żoną mówiąc do szklanego ekranu- nooo ty mały, testosteronowy chamie! Ja nie ćwiczę??? JA?? TO PA TERA!!!
I tak piłka powróciła do łask. Nie wiem jak dokładnie powinno się na niej ćwiczyć, więc przybiera to raczej formę radosnej improwizacji. A że przypomina nieco dziecięcą piłkę do skakania, taką z uszami jak wymiona dojnej krowy, to zabawa jest pyszna! Więc giboczę się na tej piłce, leżę na niej plackiem, jeżdżę plecami a to wszystko po to , by łysiejącemu frajerowi gdzieś z obrzeży Anglii pokazać!
Żartuję troszkę. A troszkę nie. Piłka jest naprawdę spoko. Dobrze ćwiczy się na niej brzucho. Jeśli ktoś jeszcze ma pomysły jak ją wykorzystać, to może mi podesłać, bo trochę takiego chojraka zgrywam ale taki ze mnie amator jakich mało :D

3) Wybrałam się do mej biblioteki wiejskiej. Z żalem, smutkiem i goryczą spostrzegłam, że nie ma już starej, poczciwej bibliotekarki, którą darzyłam sympatią od lat dziecięcych, gdy przymknęła oko na zaginioną (nomen omen) "Lassie, wróć!"
Zamiast niej siedzi w fotelu młoda blondi. Ohoho- myślę- wymiana pokoleniowa.
Więc ruszam ku owej blondi i mówię- poproszę Wojnę i pokój
Ta zaś podnosi na mnie sarni wzrok i pyta, z pełną naiwnością- A jaki to autor??
No renta opada, jak mawia mój Kłapouch. Dobra, serio, rozumiem, ktoś nie czytał, ktoś nie wie- ale na miłość boską. To jest chyba bibliotekarka? To jest chyba jej praca i jak by nie było, to jest klasyk literatury światowej, no. Przecież jej nie pytam jak się Hrabia Bołkoński ubrał na bal. No może nie wiedzieć nic, ale autora z dziełem połączyć to chyba nie jest jakieś wyzwanie dla bibliotekarza.
I w duchu wspomniałam na moją starą bibliotekarkę. Na jej poczciwą siwą głowę i dobry wzrok i położyłam jej w myślach łapkę na burym golfie w takim geście zrozumienia. To jak bro fist, tylko bardziej szlachetne.
A rzekłam jeno, grubym głosem- Tołstoj.

4) Tołstoj przypomniał mi inną historyjkę. Gdy mój tatuś był małym chłopcem, jak na małego chłopca przystało, pałał afektem do opowieści przygodowych.
Podczas szperania w biblioteczce rodziców natrafił na niesamowitą książkę. Która już w nazwie obiecywała prawdziwą przygodę.
Bo w nazwie było egzotyczne zwierzę. Lew. Lew Tołstoj.
Tatuś czytał, czytał, czytał... Kartka za kartką mijały a mały Olek zaczął się niecierpliwić i złościć, bo o lwie nic nie było!
Ani zdania, ani pół słówka o tym nieszczęsnym lwie.
Trudno się dziwić, gdyż kąsek na jaki się połakomił to była Anna Karenina :D

I miała to być opowiastka, jak na mnie przystała, bez ładu i składu, ale przyszła mi do głowy puenta. Otóż dziewczęta,
czytajcie dokładnie wszystko co na okładce napisane. Czytajcie etykietki.
Etykietki warto czytać, bo...

5) Biedra. Mam ochotę na jogurt. Tym razem nie naturalny, ale o smaku suszonych śliwek.
Pierwsza rzecz, jaka umknęła memu oku- O SMAKU suszonych śliwek.
Kto by na to zwracał uwagę. Jogurt FruVita przyciąga wzrok nęcącym napisem, że ma 0% tłuszczu, co akurat mnie nie zachęca,  bo wiem, że zwykle pakują na miejsce tłuszczu dużo cukru. Liczę się z tym cukrem, że będzie go więcej, ale po prostu mam ochotę na ten jogurt, bo jest smaczny i średnio mnie akurat obchodzi, czy ma o te 5 gram cukru mniej czy więcej.
( UHUHU ciekawe czy vitaliowe motyli rzucą na mnie anatemę za ten straaaszny postępek)  
Gdy piję już jogurt w zaciszu domowym z nudy czytam skład: (pomijam normalne składniki, typu odtłuszczone mleko) ale uwaga:
 HIT!!! ŚLIWKI SUSZONE 0,5 % okeeej
substancje słodzące: maltitol, ASPARTAM , acesulfam-k,
skrobia modyfikowana kukurydziana, aromaty
mało mało! jeszcze barwnik- karmel.

Już wiemy, że śliwki weń nie uświadczymy.
Już wiemy, że intensywny smak śliwki to tylko aromat.
Już wiemy, że piękny kolor, jak z suszonych śliwek, zapewnił nam karmel
Już wiemy, że jeśli będziemy mieli raka, to kto wie, może dzięki naszemu wspaniałemu składnikowi jakim jest aspartam.
Już wiemy, że 1,69 za 400 g jogurtu to nie jest super biznes.

Nie żeby mnie jakoś olśniło wyjątkowo i żebym żyła wcześniej jak to dziecko we mgle i nie wiedziała, co się ładuje do produktów.
Ale skoro już mamy etykietki i tak bardzo chcemy być fit, to na te etykietki warto czasem popatrzeć. Amen.

Także idę walnę sobie kubek kefiru Krasnystaw.
Chudnijcie mądrze, wróbelki



  • Julia15

    Julia15

    8 stycznia 2013, 00:24

    Załamałaś mnie z tą bibliotekarką.

  • DreamsComeTruee

    DreamsComeTruee

    18 grudnia 2012, 09:17

    no i co znowu ja sie pytac, gdzie Ty byc? eh.....

  • DreamsComeTruee

    DreamsComeTruee

    10 października 2012, 11:23

    ej Ty, (wiem na ej nawet tramwaj nie staje) ale gdzie Ty być? ja sie pytac? :)

  • wiewiorzycakejt

    wiewiorzycakejt

    7 września 2012, 21:26

    a ja się tak grzecznie zapytam..bo mnie to po prostu nurtuje-gdzieś Ty się dziewczyno zapodziała! od 24 sierpnia wieści o Tobie zaginęły,więc napisz coś koniecznie,bo bym se co mądrego poczytała:D (nie żebym od razu Cie mobilizowała do napisania czegoś mądrego,bo może być też głupie,ważne,coby Twe) no!

  • Taritt

    Taritt

    2 września 2012, 16:29

    Re: Już wiem, jaki mam filmik. Ani "Killer", ani "Skalpel", tylko "Szczupła w 4 tygodnie". Czyli taki jest w internetach.

  • magda4242

    magda4242

    31 sierpnia 2012, 13:28

    Ale mi ta nazwa "Petarda" się nie podoba. Nie pasuje mi. Dlatego zostanę przy moim TK :)

  • Taritt

    Taritt

    27 sierpnia 2012, 21:59

    Re: Powiem Ci tak szczerze, że nie wiem, czy to "Skalpel" czy "Killer", bo u mnie się to nazywa "SHAPE-Ewa Chodakowska", ale sądząc po tym, że kiedyś dziewczyny gdzieś tam pisały, że w "Killerze" jest "skakanie", to jest to raczej "Skalpel". W internetach jest, ale jako torrent. BTW, jestem do tego tak asertywna, że gdy już wybrałam się na ten spacer i mój ukochany postawił mnie przed wyborem "Chcesz tylko loda z McDonalda czy kanapkę też?" to powiedziałam "E, nie, tylko loda". Po prostu nie wierzę w swoją siłę woli, tak jest wielka! :D

  • magda4242

    magda4242

    27 sierpnia 2012, 20:30

    Fajna jesteś :D Uśmiałam się z Twojego wpisu :)) Tak, ja od dawna wiedziałam, że np. jogurt truskawkowy koło truskawek nawet nie leżał :D

  • Zabka92

    Zabka92

    27 sierpnia 2012, 19:09

    hihi dziękuję za życzenia :))) a mieszkanie, fakt, mnóstwo pracy, ale spełnienie naszych marzeń - chcieliśmy takie, żeby od góry do dołu zrobić wszystko po swojemu, ciężką pracą a potem siedzieć, podziwiać i mieć satysfakcję pt. "zrobiliśmy to sobie sami!" :)

  • Taritt

    Taritt

    27 sierpnia 2012, 14:10

    Eeeej, psalm to moja ulubiona melodia na absolutnie wszystko co robię! :D gorzej, jak zaczynam sobie śpiewać w sklepie pod nosem, co miałam kupić :D Co do bibliotekarek - mnie generalnie męczy komputeryzacja: proszę, oto książka, bip bip, zapłacone, dziękujemy, miłego dnia. Niby wszystko fajnie, ale biblioteki to już nie to samo. Widocznie ona była z tych co to lubią czytać książki i to bardzo, wręcz są molami książkowymi i to jakimi, ostatnio to przeczytały milion tomów jakiejś sagi z "Faktu", a jak mają ochotę na coś ambitniejszego, to sięgają po Coelho. No nie, do tej pory tylko napoje sprawdzałam pod względem obecności aspartamu, a teraz i jogurty? No weź. Dobrze, że jeszcze się nas dosładza cukrem przynajmniej, a nie syropem kukurydzianym.

  • hoolahop

    hoolahop

    26 sierpnia 2012, 23:27

    Właśnie zerknęłam na moją pilatesową piłkę. Dużą taką i niebieską. Leży tu od ponad roku obok łóżka. I wstyd teraz;)

  • Spychala1953

    Spychala1953

    25 sierpnia 2012, 10:23

    Cukier krzepi, ale dodatkowe kilogramy na tyłku lepi, hi, hi. A cukier w jogurtach też mi nie przeszkadza. Jest lepszy niż syrop glukozowo fruktozowy. A młoda bibliotekarka to porażka. Ps. Pracuję w Bibliotece Miłej soboty.

  • mili80

    mili80

    25 sierpnia 2012, 08:57

    Rozbawił mnie Twój wpis znowu ;) Pozytywnie oczywiście ;) Z tymi ulotkami to masz całkowitą rację, ale w dzisiejszych czasach trudno o naturalne produkty..Buź :*

  • wiewiorzycakejt

    wiewiorzycakejt

    24 sierpnia 2012, 21:04

    Sprawa wygląda następująco! nic się nie przejmuj,że z Tobą jest źle,jeżeli tylko daje Ci to tyle radości i w dodatku innych rozweselasz:D chociaż no...z tym śpiewaniem, to po prostu twórczaś niewiasta! Ja np.układam piosenki..no, dziwne to jest...układam piosenki o czymkolwiek i nucę je sobie na jakąś dziwną melodię. Nie jestem jeszcze do końca świadoma,co to za melodia,aczkolwiek nie jest to melodia psalmu..Mama moja już nawet przestała chwytać się za głowę,gdy robię coś podobnego,po prostu przyjęła tą prawdę do wiadomości. I w mojej głowie od jakiegoś czasu 'idą pary po parach hucznie i wesoło',więc poloneza czas zacząć i po Pana Tadeusza sięgam! a! Muszę Cię jeszcze skarcić za aspartamowy jogurt: oj nieładnie,nieładnie! Grunt,że smakował:D

  • DreamsComeTruee

    DreamsComeTruee

    24 sierpnia 2012, 20:38

    ooo tak mniam kefirek:) ja dzien w dzien praktycznie litr maslanki wlewam w swoj zoladeczek mniami mniami;)))

  • Zabka92

    Zabka92

    24 sierpnia 2012, 14:33

    podpisuję się pod apelem o etykietkach obiema rękoma i nogami! A Lew Tołstoj mnie położył na łopatki ze śmiechu :) mój brat jak był mały coś tam podsłyszał i pytał czy Pan Tadeusz Adam Mickiewicz to jakiś kolega dziadka :D i dlaczego ma dwa imiona.

  • HarleyQuin

    HarleyQuin

    24 sierpnia 2012, 14:11

    Właśnie, dołączam się do wpisu pode mną. Świetny styl.

  • Pracusiowa

    Pracusiowa

    24 sierpnia 2012, 14:02

    Super się Ciebie czyta. Niby o normalnych rzeczach piszesz ale w sposób książkowy - super sprawa:) Nie myślałaś czasem o tym aby pisać książki? Pozdrawiam:)