Coraz bliżej szpagat, coraz bliżej szpagat
(na melodię oldchoolowej piosenki Coca-Coli)
Tak serio to wcale nie coraz bliżej, ale marzy mi się. Ostatnio sporo czasu poświęcam na rozciąganie moich zbolałych członków i widzę pewne postępy.
Kto wie, może któregoś zimowego dnia poślizgnę się na uroczym lodowym chodniku i akurat Bóg ześle mi szpagat, nie obrażę się (pod warunkiem, że ścięgna pozostaną na miejscu a moje łono nie wypadnie)
Tymczasem zamiast szpagatu Bóg obdarował mnie inną motywacją- moimi współlokatorkami.
Do tej pory nasze fitnessowanie polegało na klasycznym "każdy sobie rzepkę skrobie". Koleżanki mam dość ruchawe, chadzają na fitness, ale od czasu do czasu.
Wczoraj wszystkie wskoczyłyśmy w dresy i włączyłyśmy Killera. Narzekaniom nie było końca i ostatecznie zrobiłyśmy tylko połowę, ale jest to pewien sukces. Sukcesem było też dopchać się do łazienki, bo każda próbowała udowodnić, że to ona jest najbardziej spocona :D
Środki dowodowe przeprowadzone w tej sprawie przekroczyłyby wasze najśmielsze oczekiwania.
Dzisiaj latając po mieście w poszukiwaniu kozaków (moja mocarna łyda poradzi sobie z każdym zamkiem w takowych butach, obracając go w proch. Szewc tylko kręci głową i woła 80 złotych. Takiego! W życiu nie zobaczysz moich ciężko wyrzmędzonych od rodziców pieniędzy! Już sobie wolę nowe kupić.) No więc latając w poszukiwaniu tych buciorów otrzymuję sms-a od współlokatorki:
"Kiedy będziesz w mieszkaniu? Czekam na Ciebie z Jillian"
Pospieszyłam się, butów nie kupiłam i dawaj, robić Jillian. Koleżanka się opierdala brzydko mówiąc, nie robi wcale pełnych squatów ale ja tam ciągnę swoje. We dwie jest raźniej. Będziemy zgrabne jak łanie. Smukłe jak sareneczki. Będziemy jeść liść sałaty i mówić- och, jestem już pełna. Jak tak pójdzie dalej, nie będę zasuwać zasłon w pokoju podczas wykonywania najbardziej morderczych treningów.
Niech patrzą bogacze jak biednemu dupa skacze! Jak zwykł mawiać mój kumpel z liceum.
Co do morderczych treningów jeszcze, to nie wiem jak u Was ale u mnie najcięższym z najcięższych jest batalia umysłu. W prawym narożniku ja w lewym słodycze. Dziś już byłam jedną nogą w cukierni. Już witałam się z gąską. Już miałam tiramisu. Ale wyszłam. Z burczącym brzuszkiem, ale podniesioną głową.
Batalia nie jest skończona. Moi słodcy żołnierze wciąż są na froncie i nocą urządzają podjazdy. Nasze szańce trzymają się dzielnie.
(
pomijając ciasto francuskie z czekolada u koleżanki)ŻOŁNIERZE, BACZNOŚĆ!
DIETA KUŹWA!
spocznij.
pozdrawiam łagodnie.
Taritt
26 stycznia 2013, 20:06Re: Cytat z cyklu "Autostopem przez galaktykę" Douglasa Adamsa, na 99% z trzeciego tomu: "Życie, wszechświat i cała reszta". Generalnie polecam - można umrzeć ze śmiechu, kompletny brak logiki, postacie pojawiają się i znikają kiedy chcą, a autor chyba zapomina czasem o niektórych wątkach, które wcześniej zaczął. A, no i bohaterowie podróżują statkiem posiadającym napęd nieprawdopodobieństwa, co być może tłumaczy powyższe :D W moim literackim top 10. :D
Taritt
25 stycznia 2013, 23:27Re: No, normalnie dziesięć dni pod rząd, pół godziny dziennie - like a pro! :D Eksperci niech tam sobie wierzą w co chcą, lepiej dla nas :D
morella
25 stycznia 2013, 14:37Hahahhaa, myślę, że osiągniesz szpagat bez "pomocy" skutego lodem chodnika:) Dzięki serdeczne za pozytywny wpis :*
ruedesboulets
24 stycznia 2013, 16:29Zazdroszczę fajnych współlokatorek, moich bym siłą nie zaciągnęła do ćwiczeń :), a zawsze raźniej ćwiczyć i motywować się z kimś.
mery90
24 stycznia 2013, 13:21Gratulacje! Wygrać z tiramisu to nie lada wyzwanie. Ja bym chyba poległa, bo smak kawy w deserach działa na mnie jak magnes (o i ja zaczynam pisać "twórcze" porównania). Też wczoraj zrobiłam połowę kilera :D
Taritt
24 stycznia 2013, 10:28Nie no, taka motywacja to ja rozumiem - co dwie łanie, to nie jedna :D Gratuluję wygranej bitwy, z tiramisu nie ma żartów!
Julcia0050
24 stycznia 2013, 10:07Ale fajnie się to czyta! serio :)) no to co...życzę tego wymarzonego szpagatu ;P na pewno się uda :))
Nualka
24 stycznia 2013, 06:18Hahahaha to mnie rozbawiłaś :D Ale fajnie,że razem poćwiczyłyście :) Musicie mieć dwie łazienki haha :p
mili80
23 stycznia 2013, 23:19Twoje wpisy zawsze poprawią mi humor!!! Za rzadko piszesz!! :D Tak opowiadasz historię o Killerze, że moimi oczami wyobraźni widzę Was- mokre kurki hehe :)) Działajcie ostro w kupie raźniej, a później wyjdziecie takie lachony na miasto i się zdziwiooo wszyscy hehe :))
AskaLusk
23 stycznia 2013, 23:17Switnie sie czyta Twoj pamietnik!!! Masz kolezanko pioro!! Znaczy sie latwosc klikania w klawisze!! Powodzenia w odchudzaniu i juz czekam na kolejny pelny chumoru wpis ;)
kaeri666
23 stycznia 2013, 23:02Hahaha ale sie usmialam czytajac wpis, dajesz ladnie po garach:)) Zolnierzu do zadnych cukierni prosze nie maszerowac, nawet jedna noga :) Buuziam xx
Magdzior1985
23 stycznia 2013, 22:49taki mądry dietetyk Vitalii sobie wymyslil 1200 :P ale ja nie wiem jak ludzie zyja na 1000kcal (a jak widze temat, czy schudne na diecie 500kcal to mnie szlag trafia), ja zjadałam i tak wiecej niz te 1200 i dalej chodziłam głodna. Jutro bedzie lepiej
liliana200
23 stycznia 2013, 22:42hahahahahaha ale się naśmiałam....Brawo NIE DAJ SIĘ SŁODYCZOM!!
juliette22
23 stycznia 2013, 22:37co za wpis;D do tej pory się śmieję;D:D:D
Madanna
23 stycznia 2013, 22:37Moje współlokatorki to sobie opłacają fitness, a ja lecę z You Tube ;) I jak to powiedziałaś biednemu dupa skacze :D