Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Powroty...


Ostatnio moje wpisy pojawiały się co kilka - kilkanaście dni. Wolałam i Wam i sobie oszczędzić codziennych wpisów - "znów nawaliłam", "zaczynam od jutra", "nie, jednak zaczynam od poniedziałku",  " może jednak od kolejnego poniedziałku", "a zjem jeszcze na koniec grzeszków tego loda, od jutra dieta". Tak to ostatnio u mnie wyglądało. Jest 29.03, ostatni tydzień wykupionej diety. W styczniu były wyobrażenia, że spokojnie 60 kg albo i mniej zobaczę. Dzisiaj widzę 5,5 kg więcej. Nie popisałam się. Przyznaję, że teraz czuję się jak zwierze w klatce, które usilnie chce coś zrobić i mam głupie myśli, żeby obciąć kalorie, zrobić coś, żeby w końcu waga zaczęła lecieć. Już i teraz. I wiem, że to niemądre, ale wiem też, że muszę widzieć jakiekolwiek efekty, żeby nie stracić motywacji i walczyć. Za miesiąc jedna impreza, za 2,5 mies kolejna. Później jeszcze w sierpniu. Chciałam już w kwietniowej zmieścić się w moją sukienkę poprawinową - nie ukrywam, że nie uśmiecha mi się kupowanie kolejnej sukienki, bo żadna na mnie nie leży dobrze. Zwłaszcza, że sukienki w moim przypadku są tylko na imprezy - na co dzień preferuję raczej tryb sportowy i - przede wszystkim - spodniowy... 

W każdym razie - wróciłam w poniedziałek do diety, pilnuję siebie bardzo. W ostatnim tygodniu odwiedziłam siłownię (dostałam zielone światło od lekarza rehabilitacji, chociaż i tak muszę uważać i się nie przeciążać), byłam też na basenie. Wcześniej dodatkowo sporo maszerowałam z wózkiem dziecięcym, ale od kilku dni moje dziecię zaczęło samodzielnie chodzić, więc teraz na spacerach zamiast robić szybkie marsze to tuptam powoli przy moim małym smyku i pilnuję. No i kręgosłup na tym cierpi, bo często muszę się niestety pochylać... 
Muszę też wrócić do pilnowania picia wody, bo ostatnio strasznie kiepsko jest w tym temacie. Ale może jak przyjdą znów gorące dni, to mój organizm sam zacznie się domagać. 

Mam nadzieję, że będę mogła z czystym sumieniem robić tutaj częstsze wpisy - pozytywne wpisy. Bo wolałabym się właśnie na nich skupić ;-) 

  • Orzeszek1984

    Orzeszek1984

    29 marca 2017, 21:40

    Trzymam kciuki zeby teraz były same spadki wagi☺ musisz tez sama siebie odnalezc co na ciebie działa.Bo kazdy ma inne metody. Ja na diecie mialam zakaz odstepstw od diety i duzo na rowerze stacjonarnym,zeby waga spadala regularnie. Ale wtedy bylam w domu na macierzynskim. A na pewno sport ktory mozesz zdrowotnie uprawiac to sie zawsze przyda,wiec tego sie mozesz trzymac. Co do kalorii to juz nie pomoge.ale na pewno w chwili smutku lepiej tu pisz zamiast zajesc stres bo wiem po sobie. Nastepnego dnia po kryzysie bedziesz z siebie dumna jesli sie nie dasz skusic☺

    • SzczesliwaByc

      SzczesliwaByc

      1 kwietnia 2017, 08:23

      Na początku stycznia byłam pięknie zmotywowana, bo faktycznie kilogramy leciały.. A to 0,5 a to nawet 1 w tydzień. Wtedy faktycznie nie było odstępstw. Ale jak się zaczęły zastoje, które mimo walki dalej były, to przyznaję, że się zaczęło podjadanie - no bo skoro waga stoi, to czemu by czegoś nie zjeść.

  • MsFit

    MsFit

    29 marca 2017, 14:06

    Nawet jesli sie nie udaje to pisz. Osoby tutaj cie nie ponagla a moze zmotywuja jakos. Wszyscy przez to przechodzilismy kiedy to zaczynalismy diete, troche ja utrzymalismy i potem przestalismy ja stosowac. Masz juz zrzucone pare kilo. Nie zatrac tego. Ja cwiczylam dlugo, trzymalam sie diety. Kilogramy schodzily bardzo wolno. Potem przestalam bo sie poddalam, bo twierdzilam ze za woolno. Przez ostatnie 3 miesiace nic nie robilam. Przytylam 1.5kg. I jest mi szkoda pracy ktora wczesniej wlozylam, dlatego od poniedziaalku wzielam sie za siebie. Nie poddawaj sie kochana. Walcz dalej. Wierze ze dasz raade . Calusy.

    • SzczesliwaByc

      SzczesliwaByc

      1 kwietnia 2017, 08:21

      Oj, ja mam to samo,że za wolno. Chociaż ostatnio to po prostu wcale nie schodzi. Jakby jeszcze schodziło po troszeczku. Powodzenia Tobie :)

  • angelisia69

    angelisia69

    29 marca 2017, 13:24

    moze zmien taktyke?skoro ciagle sie tak "zatracasz" i kg przybywaja?moze wiekszy luz?moze mniej nakazow?moze jakies drobne przyjemnosci pomiedzy?wiesz ze odchudzanie to glownie w glowie sie zaczyna,jak sobie zarzucamy za duzo rygorow to sie moment odechciewa.Powodzenia

    • SzczesliwaByc

      SzczesliwaByc

      1 kwietnia 2017, 08:19

      Też tak próbowałam, ale wtedy kilogramy wracały tak samo. Mam wrażenie, że mój metabolizm jest tak spowolniony, że przy odchudzaniu stoi a jak tylko zjem trochę więcej to od razu na wadze to się odbija :(

  • zakrecona_zona

    zakrecona_zona

    29 marca 2017, 12:32

    pisz co Ci leży na wątrobie, wszystkie jesteśmy ludźmi nie idealne kobietki na diecie, ja w ciągu ostatniego pół roku prawie 6 kg przybrałam... i teraz też wróciłam do diety bo się zapuściłam :( życzę wytrwałości :*

    • SzczesliwaByc

      SzczesliwaByc

      1 kwietnia 2017, 08:18

      A ja co schudnę, to wracam. Mam chyba jakąś magiczną granicę na 65 i nie mogę się tego pozbyć. Ja niestety schudłam w ciąży i przytyłam po niej. A obiecywałam sobie, że skoro tyle mi kilogramów poleciało, to muszę zadbać :( Oj sporo mam żalu do siebie.