Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Od nowa czy kontynuacja?


2.01.2017 zaczynając po raz trzeci przygodę ze Smacznie Dopasowaną, byłam pewna, że osiągnę swój cel. Tak pewna, że zaplanowałam sobie dokładnie 3 miesiące diety (bo na taki okres ją wykupiłam), obliczyłam ile schudnę.

Założyłam z góry, że schudnięcie z 70 do 54 kg przez w sumie 5,5 miesiąca, to będzie pestka, bo w końcu mam dietę, do której będę się bez wątpienia stosować, zaczynam ćwiczyć, motywacja na wysokim poziomie - co mogłoby pójść nie tak. Na 3 miesiące założyłam sobie zrzucenie blisko 10 kg, zaplanowałam dokładnie 3 x cheat day - w dni imprezowe. Już widziałam siebie na weselu u kuzynki piękną, szczupłą...

A jaka jest rzeczywistość? Zamiast ważyć 60 kg, bujam się ciągle w okolicach 66 - dokładnie 65,6, bo gdzieś ta waga ciągle wraca. Zamiast ćwiczyć i walczyć o super jędrną sylwetkę - zaczynam jeżdżenie po lekarzach, żeby zaplanować rehabilitację na kręgosłup. Zamiast super motywacji są myśli, że znów wyszło jak wyszło, że dalej będę gruba... A skoro tak jest, to przecież sobie zjem to co lubię... 

Popłynęłam w ten weekend, najchętniej nie wchodziłabym jakiś czas na wagę, ale jutro termin ważenia w Zdrowej rywalizacji punktowej. 

Gdzie popełniłam błąd? Za dużo sobie założyłam, a nie wzięłam pod uwagę tego, że są zastoje, spadki motywacji... Więc dopóki szło zgodnie z planem - wow, szłam jak petarda. Ale kiedy gdzieś te dwie drogi: plany i rzeczywistość zaczęły się oddalać.. no cóż. Motywacja i wiara zaczęły spadać, aż dosięgnęły dna.

Dzisiaj piszę ten wpis z nadzieją, że jednak zawalczę i co nieco uszczknę ze swojej wagi do połowy czerwca. Ale też z obawą, że nie będzie łatwo, że przy niepowodzeniach znów się poddam.

Sięgnęłam po dietę, zaczynam od nowa. Tym razem nie planuję 3 miesięcy. Po prostu zrobię wszystko, żeby nie zawalić do świąt. Niecały miesiąc i zobaczymy czy i jakie będą efekty. I wtedy zastanowię się co dalej. 
Chociaż po cichu liczę, że efekty dadzą mi powera. Oby tak było...

  • malgot2017

    malgot2017

    28 marca 2017, 16:56

    Nie wiem czy jest to dla Ciebie pocieszające ( nnie nie cieszy cudze nieszczeście ) ale ja nie obżeram się słodyczami, nie jem fast foodów , zaczęłam biegac co drugi dzień po godzinie i waga ani rusz! Wczoraj mialam ogromne zwatpienie we własne możliwości i chęci ale nie poddałam się. Wieczorem ponownie poszłam biegac... Moim problemem przede wszystkim jest niesystematyczne spozywanie posiłków. Potrafiłam zjec jeden posiłek dziennie i to obfity, wykapac się i pójśc spac - nie wspomne już o braku ruchu wówczas... a i dochodziły drinki whisky z pepsi... Nie dość, że spowolniłam metabolizm to jeszcze utuczyłam się pustymi kaloriami :((((

  • TooTikki

    TooTikki

    23 marca 2017, 13:55

    O to to! Mam to samo: "i tak jestem gruba, jeden hamburger tego nie poprawi, ale tez i nie pogorszy, to co sobie bede załować!"". No i sobie żałuję w sumie, że tak do tego podchodze :( Ja też chudnę przede wszystkim dla siebie, ale i do wesela :) Swojego... Takze powodzenia i Tobie! :)

    • SzczesliwaByc

      SzczesliwaByc

      27 marca 2017, 12:45

      Od dzisiaj mam w planie wrócić na dobre tory i się ogarnąć. Mam nadzieję, że tym razem się uda :) Kiedy Twoje wesele? Powodzenia :)

    • TooTikki

      TooTikki

      27 marca 2017, 14:08

      Dobrze, ze 'od dzisiaj', bo najgorzej jest zaczynac 'od jutra' :) Wesele w pazdzierniku. Mam nadzieje, ze uda mi sie troche poprawić swój imidż ;)

  • Maya27kc

    Maya27kc

    20 marca 2017, 09:50

    Wiesz... Pierwsze kilogramy spadają dużo szybciej niż te kolejne ;) Poza tym dieta Vitalii nie należy do najlepszych :P Pamiętaj że za twoją dietą siedzi maszyna, nie osoba - okres oczekiwania na nowe menu to chwyt reklamowy - dzięki temu myślisz że stoi za tym człowiek. W każdym razie program oblicza tylko numerki i wybiera dania - których chyba żaden człowiek nie sprawdzał inaczej coś takiego jak sok pomarańczowy z płatkami owsianymi nie byłoby na liście :P Większość dań jest śmiesznie mało sycących. Kalorie gubią się w składnikach zbędnych. Stosując dietę z Vitalii dobrze czułam sie tylko na początku przy wysokiej kaloryczności. Potem przestałam dawać radę. Nie dziwię się się więc że spowolniłaś sobie metabolizm. Też tak miałam. Na twoim miejscu stosowałabym sie do niektórych części menu z Vitali, ale część posiłków robiłabym bardziej treściwe :) Myślę że dzięki temu poczujesz się lepiej i wróci ci motywacja. I przede wszystkim - postawiłaś sobie za wysoki cel. Czułaś że nie nadążasz. Presja czasu, stres. Mnie takie rzeczy blokują, najwyraźniej ciebie też :) Postaw sobie małe cele, daj dużo czasu. Np "pół kilograma mniej w ten tydzień" jeśli będzie więcej - super, jeśli nie? też jest ok :) Nie musisz ćwiczyć żeby schudnąć, zwłaszcza teraz gdy masz problemy z kręgosłupem :) Odłóż ćwiczenia na jakiś czas. I głowa do góry ;)

    • SzczesliwaByc

      SzczesliwaByc

      27 marca 2017, 12:47

      No tak, na początku kilogramy spadały i ale była motywacja. Gorzej, że później całkowicie stanęło i nie chciało ruszyć. No i motywacja powoli spadała i spadała dopóki nie spadła całkiem do zera... Ciągle sobie myślę, że jakbym jakoś mocniej zawalczyła, to pewnie miałabym już na liczniku dobre 5 kg mniej, a ciągle stoję na tym samym poziomie. No nic, zobaczymy jak będzie. Spróbuję jeszcze raz - z innym podejściem. Może się uda... Chociaż byłoby łatwiej, gdyby nie było tego odliczania do dwóch wesel, na których na prawdę chciałabym dobrze wyglądać...

    • Maya27kc

      Maya27kc

      29 marca 2017, 12:31

      Powiedz sobie tak... Lepiej schudnąć trochę, ale schudnąć, niż stać w miejscu. Wesela są. Trudno. Musisz przyznać że troszkę późno zabrałaś się za siebie, a odchudzanie się wymaga czasu. Zawsze. Gdyby chodziło o zrzucenie dwóch kilogramów, tak by sukienka lepiej leżała, to jasne, nie ma problemu :) Dlatego na twoim miejscu zmniejszyłabym cel. "Na weselu chcę się czuć lżej", "do końca roku chcę być szczuplejsza o XX kilogramów" małe cele krótkoterminowe, trochę większe długoterminowe. Ale takie które jesteś wstanie osiągnąć :) Dzięki temu poczujesz się lepiej, a tak mam wrażenie że presja czasu, stres, mogą ci niepotrzebnie dodatkowo hamować spadki :) Kochana - kazdy wie jak wyglądasz. Pomyśl sobie że może nie teraz, ale na sylwestrze to już będziesz super wyglądać :) A teraz, pomalutku musisz wrócic do dobrych nawyków :)

    • SzczesliwaByc

      SzczesliwaByc

      29 marca 2017, 12:44

      Na sylwestra to mam nadzieję, że już będę z brzuszkiem chodzić :P Tak na prawdę to odchudzanie jest niestety z myślą o weselach. Przy okazji fakt - fajniej byłoby zacząć drugą ciążę (jak się uda) z niższą wagą, bo nie wiadomo, czy przy drugiej będę miała takie samo szczęście jak przy pierwszej, gdzie startując z 72 kg w dniu porodu ważyłam 75 ;-) A jak zacznę ciążę z dziesięcioma kilogramami mniej - to i mniej będę płakać, jak przytyję tym razem 10 czy 15 kg ;-) W każdym razie - mogę się tylko starać, żeby jak najładniej schudnąć - reszta już nie zależy ode mnie.

  • justyn55

    justyn55

    19 marca 2017, 23:13

    O jak ja Cię rozumiem... U mnie też niestety waga stoi, albo buja się lekko w górę, a nie powiem bo staram się trzymać diety i wkurzam się rano jak wchodzę na wagę, a tam zero postępu i cała motywacja, cały power idzie gdzieś sobie. Mimo tych niepowodzeń staram się walczyć. Tobie też życzę powrotu motywacji i spadków na wadze, które dodają skrzydeł:-) musimy walczyć o siebie, dla siebie!!! Powodzenia!!!

    • SzczesliwaByc

      SzczesliwaByc

      27 marca 2017, 12:49

      Oj tak, te zastoje i wahania w górę wagi są strasznie demotywujące. Cele sobie ciągle zmniejszam. Ale jak widzę, że zupełnie nie idzie, to na prawdę mam ochotę się poddać ... Trzymam za Ciebie też kciuki, oby waga ruszyła i motywacja wróciła :)