Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1747
Komentarzy: 30
Założony: 20 stycznia 2015
Ostatni wpis: 23 marca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
TooTikki

kobieta, 37 lat, Wrocław

171 cm, 114.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 marca 2017 , Komentarze (12)

Pierwszy posiłek zaliczony. Koktajl mleczny z bananem, płatkami owsianymi i największą owocową zakałą - rodzynkami. Nie lubię rodzynków, bo przypominają mi o śmierci. To emeryci wśród owoców, jak dla mnie z orzeczeniem o niepełnosprawności. Smutne, pomarszczone bobki. W sumie jak teraz o tym myślę, to trochę mi ich żal. Postanowiłam ich jednak nie pomijać, bo robiły w tym koktajlu za słodzidło, a słodzidło być musi. 

W sumie dobry był. Co prawda zapewne dlatego, że większość rodzynków nie zblendowała się jak powinna i została na dnie, więc i nie trafiła do mojej szklanki. Win-Win!

22 marca 2017 , Komentarze (3)

Kolejny raz zaczynam. Czuje się troche tak, jakby mi się w odtwarzaczu jeden utwór zapętlił. Utwór znanego rapera Sadło, pt. "Zrzuć mnie już dziś"

Dieta startuje od jutra. Smacznie dopasowana, To się zobaczy. Dziś po pracy zakupy, więc czeka mnie maraton między kałużami z siatami napakowanymi jak autobus do Lichenia. 

Tymczasem oglądam słodkie w Internecie, bo tort ślubny trzeba wybrać. Od tego lukru można się już porzygać. To chyba dobrze, że nie mam problemu z oglądaniem słodyczy i że mnie nie kusi, ale podobno silna wola wyczerpuje się w ciągu dnia jak bateria w moim telefonie, kiedy cisnę głupie filmy na youtube. 

Jestę zwycięSCOM!

7 stycznia 2016 , Komentarze (4)

Dosłownie! Coś mnie podkusiło, żeby się zważyć w połowie okresu (tak, wiem, że wtedy jest więcej. Zresztą to się czuje - czuje się jak balon z helem, który chciałby sobie wesoło latać, ale zamiast lekkiego gazu, ktoś mu napchał do środka ołowiu I teraz szoruje brzuszyskiem po chodniku :( )

Ale kurde, 97?! To CIĘŻKA przesada!

4 stycznia 2016 , Komentarze (3)

No i jest. Przypałętał się nagle. Teraz i cieknie i boli, co to za promocja niby?! Rano po tabletki biegłam tak szybko, że prawie mi się podeszwa w kozakach zdarła. Pewnie dlatego na wadze dziś 95,6 :/ Znaczy nie przez te kozaki, tylko przez ten okres. Wiadomo.

Na szczęście w ramach pocieszenia dzisiaj w pracy Sweet Monday a w menu ciasteczka owsiane z żurawiną, niskosłodzone. Zlożone z samych prawie płatków owsianych górskich. Omnomnomnom. Lepsze takie małe, zdrowe pocieszenie od pracodawcy niż np. cała tablica czekolady od Biedronki. Tak myślę.

3 stycznia 2016 , Komentarze (5)

Na pewno był taki wers w tym wierszyku o zimie złej. A jak nie było, to zdecydowanie powinien być dodany. Bo co prawda wczoraj dzień łóżkowy z kotem, tak zwany Caturday, ale dzisiaj pan mężczyzna kazał słusznie ruszyć tyłek i wybraliśmy się do pobliskiego parko-lasu. Twarz zamarzła mi od razu, z czego pan mężczyzna pewnie się cieszył, bo nie mogłam za dużo mówić. Potem tyłek zaczął szczypać. Nóg zupełnie nie czułam. Było tak: szczypiąca dupa, potem długom długo nic i nagle moje stopy ślizgające się po śniegu nie wiadomo jak, bo przecież nie czułam żadnego połączenia między nimi, a szczypiącym tyłkiem. Ale spacer był, całkiem fajny. I pogadanki o przyszłości też były mimo twarzowego paraliżu.

Po drodze do domu wstąpiliśmy do sklepu żeby nabyć kaszkę owsianą BoboVita dla mnie na śniadanie. Bo lubię takie papki z dodatkiem owoców i pestek, tylko pan mężczyzna niepocieszony:

"Bo jak zmywam czasem po śniadaniu, to się czuję, jakbym z bezzębnym dzieckiem mieszkał"

Chyba powinnam się cieszyć, że porównał mnie do kilkumiesięcznego dziecka, bo wszyscy wiemy, że stan bezzębny u ludzi występuje również w znacznie późniejszym stadium...

2 stycznia 2016 , Komentarze (3)

A nie wiem. Chciałabym się dowiedzieć właśnie. Ktokolwiek widział ktokolwiek wie? 

Postanowienie pierwsze: nie robić żadnych postanowień. Bo jak już coś sobie postanowię, to czuję wewnętrzną potrzebę ukręcenia sprawie łba, bo a nuż mi się uda. To by była tragedia, lepiej przerwać wcześniej, na wszelki wypadek.

Więcej postanowień siłą rzeczy nie będzie :) Dzisiaj w programie rozrywkowo-śniadaniowym (rozrywkowym głównie ze względu na to, jakie głupoty tam czasem pletą - ubaw po pachy serio) podali statystyki, iż 42% Polaków postanawia noworocznie, że schudnie. Nie zamierzam podbijać tych statystyk. 

A tak na marginesie - braliście kiedyś udział w jakichś badaniach statystycznych? Bo mnie nikt przez ostatnie 28 lat o nic nie zapytał i nie chciał poznać mojej opinii, więc statystykom nie ufam. Pewnie przed programem jakaś Pani Krysia przy kawie postanowiła (też noworocznie, a co!), że to będzie akurat 42% i tak ma być. 

Wygląda to tak - wstałam rano i stwierdziłam, że Święta minęły, w kwietniu szykuje się dwutygodniowa podróż do Wietnamu, więc skoro będę musiała przez ten czas dźwigać swój dobytek w plecaku, to bez sensu byłoby do tego bagażu dodawać jeszcze wagę mojego pimpusia (Pimpuś Sadełko - taka bajka chyba?).

Ruszam nie z kopyta, bo śnieg i ślisko, więc zęby można sobie wybić. Ruszam powoli, pomału zmieniając zwyczaje żywieniowe. Popyrkam sobie w kierunku mojej nowej wagi :)

20 stycznia 2015 , Skomentuj

.