Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
wakacje w Polsce :)


Piszę krótko, z Kudowy, weekend z rodzicami, w piątek przyleciałam do Wro i od razu pojechaliśmy na południe. Pod względem żywieniowym lepiej niż się spodziewałam, tzn nie jem jakoś super dietetycznie, ale nie mam jakichś dziwnych jazd i objadania się. 

Wczoraj np. zjadłam dość spore śniadanie (banan, 2 kromki chleba z pastą z tuńczyka, warzywami i kawałkiem mozzarelli), potem pół loda kręconego, oscypka z żurawiną, banana, garść musli, sałatkę z kurczakiem i 3 grzanki czosnkowe, do tego lemoniadę domową, jagody z bitą (bez cukru). No ale przy okazji chodziłam po pagórkach 6h, a potem jeszcze z 1h wieczorem po Kudowie.

w piątek: owsianka z bananem i łyżką tahini, bułka z omletem z jednego jajka i warzywami, latte z lodem ze Starbunia, opakowanie kefiru z paczuszką belvity z musli, dorsz w sosie porowym z ziemniakami i surówkami, 0,4 l cydru, serniczek z malinami. Targałam 21kg bagaż na lotnisko, potem spacerowałam z rodzicami po Kudowie - to w ramach wysiłku. 

dzisiaj: śniadanie dość spore: jabłko, 3 kromki chleba z twarogiem i warzywami, kawa i 2 kawałki gorzkiej czekolady. Teraz jedziemy do Czech, chcemy iść do jednej już wybranej knajpy, sprawdziłam menu i chciałabym zjeść sałatkę z soczewicy i warzyw, kusi mnie piwo, ale muszę jeszcze dzisiaj popracować a jak wypiję piwsko to mnie zmuli.

To tyle, w kolejnych dniach na pewno chcę zjeść trochę ciasta drożdżowego, bo tego mi brakuje w NL, ale poza tym mam zamiar zachować umiar ;)

P.S. a co do tych dwóch dni nieopisanych to było okej, w środę biegałam 30 min, a w czw widziałam się z moim Holendrem, więc nie ćwiczyłam, ale nawet nie piliśmy żadnego alko, tylko zrobiliśmy sobie piknik w parku, kanapki z warzywami, i owoce na deser :)