Od środy wracam na uczelnię, do 15 października dorywcza praca, może od jutra druga, w drugim tygodniu października zaczynam kurs angielskiego(12ha/tydz) wokół mnie delikatny bałagan, który nie chce się sam posprzątać, chociaż patrzę na niego wymownie, ale jakoś nie czuje presji..
Ćwiczę za mało i nieregularnie, dieta pozostawia wiele do życzenia, ale jem co mam, staram się tylko wzbogacać warzywami.
Długi rosną, ale licząc październikowe dochody powinnam część oddać, będę wtedy czuła, że wychodzę na prostą.
Nie kupuję sobie nic, prócz tego, co bezwzględnie potrzebne, nawet odkładam pozostałe z zakupów drobne pieniądze na kosmetyki, gdyż widzę, że za kilka tygodni się skończą, a może wcześniej?
Takie nowe doświadczenia wiele dla mnie znaczą, uczą mnie zaradności (choć zawsze zaradna byłam) i tzw. obrotności. Muszę wszystko sama ogarniać i zarządzać, i bardzo mi to odpowiada.
Obiad ugotuję dopiero na 15-16 (teraz pewnie sporo ludzi w kuchni akademickiej), zaraz zrobię sobie jakąś kanapkę.
Nie trzymam diety, no nie trzymam.. Widzę, że brzuch już nie jest taki płaski, ale wciąż widać zarys mięśni - nim więc szczególnie się nie przejmuję. Tylko te nogi i brak wcięcia w talii.. Dodałabym zdjęcie, ale jakoś nie zmotywuje mnie jak przeczytam w komentarzach, że jestem jakaś taka "ubita", albo się zasiedziałam, albo dziwnie wyglądam, albo nie podoba Wam się moja figura, albo mi współczujecie...
PLAN PLAN PLAN
Plan ułożę na kartce, przemyślę na spokojnie. Sporo mam rzeczy na głowie i chwilami nie ogarniam.
montignaczka
29 września 2013, 12:36mimo problemów dajesz radę i jeszcze z takim pozytywnym nastawieniem, braxo! Silna babka z Ciebie :)
Invisible2
29 września 2013, 12:20Dasz rade! (:
Lusiaaaaa
29 września 2013, 12:18Czuje pozytywna energie od Ciebie:)