Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Trochę mnie nie było...


Trochę zaniedbałam vitalię. Ale nauka mnie przytłacza. Za dużo tego; no cóż, kiedyś będzie gorzej, zdaję sobie z tego sprawę. Ale przynajmniej zakres mniejszy, a nie tego dnia historia, tego matematyka, a kolejnego biologia.
Wagę trzymam, przez ostatnie dni zmieniała się krążąc w okolicach 74,5-75. Nie jest źle, jak na totalne odstawienie ćwiczeń. Cóż, brak czasu robi swoje.
Teraz postaram się robić coś bardziej regularnie niż do teraz. Waga musi spaść, jeszcze z dyszka i będzie świetnie, z piętnaście i będę super zadowolona, cała pula - będę wniebowzięta! :) Zdaję sobie sprawę, że przede mną długa droga, ale chcę jak najszybciej opuścić siódmą dziesiątkę i znaleźć się w szóstej. Zawsze jakiś cel, nie?

Ah, no tak. Zmiana. Te kilka kilo, które zgubiłam, spowodowały, że ubrania ze mnie spadają i, WRESZCIE, mam przerwę między nogami (jak stoję ze złączonymi kostkami). Długo, długo jej nie widziałam, teraz pomiędzy łydkami mam pewien odstęp. To dowodzi tylko mojej obawy o krzywych nogach, jakie posiadam. Ale wolę mieć krzywe i szczupłe nogi niż proste, a grube ^^"

Pozdrawiam! :))