W tygodniu starałam się być grzeczna. Może zaliczyłam jedną większą wpadkę, ale jednak starałam się pilnować. Waga na razie bez większych zmian :(
Pewnie przez moje opory wobec ćwiczeń. Nawet jeśli ćwiczę to bez entuzjazmu więc i ich intensywność nie powala. Dziś ćw 50 min. Lepsze to niż nic :P
Czeka mnie dziś wizyta u lekarza (znowu buu) i wycieczka do galerii. Muszę znaleźć jakiś dodatek do prezentu dla rodziców na 30 rocznicę ślubu. Impreza już w sobotę. Boję się, że popłynę z rwącym nurtem :( A w kolejną sobotę mamy to wesele. Tyle pokus, masakra.
Zjedzone dziś: kanapka z serkiem almette i pomidorem
W planie do zjedzenia:
jogurt z ziarnami plus otręby
2 ziemniaki, mięso wieprzowe duszone z papryką i kukurydzą
w razie "ciągotek" na jedzenie jabłko, pomarańcz tudzież seler.
no.more1993
24 maja 2013, 09:3550minut to dużo ćwiczeń! :p
Luvia
23 maja 2013, 20:57Wiesz, kawałek ciastka ze mozna pozwoli o tyle o ile nie poplyniesz to jakos pokusowe immprezy przezyjesz :) trzymam mocno kciuki :)
Kisiala
23 maja 2013, 20:26Super to 50min cwiczen kochana :)) I menu tez fajne, fajne :)
granolaa
23 maja 2013, 18:17Pokusa raz w tygodniu, to nic wielkiego (o ile się nie obżeramy do granic możliwości :)) Owocnych poszukiwań prezentu :)