Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zabawka


Kupiłem sobie niedawno nową zabaweczkę. 

Takiego cudaka:

Jest to fitness tracker czyli szpieg zdrowotnościowy marki Garmin. Wersja bez GPS. Świetna sprawa, wiem, ile spalam. Podstawowa funkcja dla mnie - pulsometr, sprawdza się dobrze. Co prawda ma opóźnienie rzędu 10-15 sekund, jednak przy ćwiczeniu interwałów długości 60-120 sekund, zupełnie wystarcza. Noszony cały dzień wylicza spalone kalorie danego dnia (na obrazku wyżej dzisiejsze 3166 po siłowni). Do tego potrafi podglądać moje sny - dzięki aplikacji na telefonie można odczytać takie dane jak długość snu (ma rację, sprawdzam, o której się budzę i błąd pomiaru to maks 5 minut). Pokazuje kiedy byłem w fazie snu głębokiego, kiedy płytkiego, a nawet kiedy się wierciłem. Oczywiście są też takie bzdety jak ilość przebytych kroków. Stawia wyzwania - x kroków dziennie, x pięter po schodach dziennie i x intensywnych minut w tygodniu. Podejrzewam, że może da się ustawić jakieś inne. Przy długim bezruchu wyświetla komunikat "Move!" i przy tym wibruje. Pewnie ma jakieś inne funkcje, ale na razie się nie wgłębiałem.

Tak więc wiem już, że przeciętnie w dzień nietreningowy z pracą (lekka praca fizyczna) spalam około 2200 kcal dziennie. W dzień nietreningowy typu sobota w sumie podobnie, bo zakupy, sprzątanie, spacer. W dzień treningowy jak wtorek czy czwartek, kiedy trening mam wieczorem, po pracy, wychodzi ~3500 dziennie. W niedzielę za to, kiedy trening mam z rana, a potem zakupy i jakiś spacer (reszta to siedzenie na d) wypada....~4500kcal. 1,5 godzinny trening o 10 podnosi tętno na cały dzień, zamiast ~80 jest 105, nawet przy siedzeniu na tyłku przed kompem czy w grajdole modelarskim.

I teraz zastanawiam się, czy dam radę o 45 minut przesunąć swój sen tak, żeby w dni nietreningowe rano móc wyskoczyć na 25-30 minut biegania. Taka poranna przebieżka mogłaby skutecznie podnieść metabolizm i zwielokrotnić spalone w pracy kalorie.

Z innej beczki (chociaż nie do końca, bo też zakupy) - przyszła kreatynka:

Kiedyś miałem BCAA firmy ActiveLab o smaku "jabłkowym". Ta kreatyna w proszku pachnie zupełnie tak samo drażniąco jak to BCAA, z tym, że smakuje świetnie, jak napój ananasowy, tamto natomiast było ciężkie do wypicia i jechało raczej zgniłym jabłkiem - no, ale czego wymagać od aminoKWASÓW w czystej postaci. Tak czy siak, pozytywne zaskoczenie. Oczywiście wraz z tym przyszła jak zwykle masa próbek, m.in. BCAA, białko, proteinowe puddingi (czekoladowy i waniliowy), a nawet proteinowe lody!

Zobaczymy z czasem ile to warte.

Ale, z wyników nie jestem do końca zadowolony. Brzuch i boki jakie były takie są, przynajmniej ja zmian nie widzę kompletnie. Trochę tracę otuchę. Waga w tym tygodniu... Najniższa zanotowana dzisiaj, 90,2kg. Co prawda zupełnie nie na pusto, bo wczoraj miałem kilogramowy obiad, który kompletnie przeostrzyłem (no sypnęło się tego chili srogo) i nie ma mowy, żebym go na wyjściu nie poczuł. Poza tym mam przestawione posiłki, i drugie śniadania jadam po powrocie z pracy, 5 godzin po obiedzie. Niby więc minimum 3 posiłki miałem w sobie, i to ciężkie, ale ta waga przez cały tydzień po 92 wskazywała.

Progres widzę w miarce. Ostatni raz mierzyłem się 4 tygodnie temu, przed 2500kcal. W talii z 92 na 88,5. W brzuchu z 97 na 93,5. Biodra z 95 na 89. Biceps z 34,5 na 35,5 (1cm w górę, a spadło sporo tłuszczu z rąk), klatka ze 110 na 111,5cm.

  • Berchen

    Berchen

    1 września 2017, 06:57

    kupilam mojemu partnerowi na urodzinki chyba taki sam Garmin vivosmart hr i jestesmy bardzo zadowolenie, mam tylko problem zeby go z komputerem zsynchronizowac, z komorka nie bylo problemu, fajnie pokazuje wszystkie dane i jest dosyc dokladny. Moj natomiast tak zaniza kroki ze sie na niego czasem obrazam - firma Polar, jak ide razem z moim partnerem to u niego pokazuje ponad tysiac krokow wiecej niz u mnie. No i faktycznie motywuje do ruchu. Powodzenia