nareszcie piątek, nareszcie koniec pracy!!!
Jedzenie dziś : standard ciągle to samo, musli, twarożek, jogurt light,sałatka.
Wczoraj zrobiłam: 3x 30 wspięć na palce (rzekomo pomagają na łydki), dziś mam skurcze.
Zżarłam wczoraj pół kilo wiśni ; jadłam z przymusu, mi naprawdę nie chce się owoców.
Mam w planach dziś zrobienie pasztecików z szynką i serem pleśniowym z ciasta francuskiego, a co ! chociaż w niedzielę powinnam stanąć na wadze.
Szykuje mi się wyjazd we wrześniu nad ciepłe morze, wypadałoby ważyć o wiele mniej - no moje załozenie to 59-60 kg. Muuuusi sie udać.
Pan Mąż odebrał wczoraj mój wynik z TSH : 2.050 to ciągle za dużo, pewnie w środę znów mnie czeka zmiana dawki.
To tyle, nie napiszę nic przez weekend bo jadę do Sz-cina na pyromagic, no i w niedzielę Staleczka odjeżdża ostatni meczyk przed playoffami - będę kibicować!!!
Pa pa