Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wściekłość na siebie lev. 10


Witajcie Kotki. 

Tak jak w tytule- wściekłość osiągnęła poziom maksimum. I chociaż to Nejtiri mówi o sobie, że jest "Królową Yoyo" to ja również przez lata starannie walczę, by i mnie ten tytuł się nieustannie należał. 

Tym razem coś jakby wreszcie we mnie pękło. Bo ostatnie 2 lata to było non stop takie zawieszenie, uśpienie. Niby wiem, że tyję, wiem, że się obżeram, czuję, że ROSNĘ!! Ale nic z tym nie robię. Jakbym nie miała wpływu, siły, jakby mnie ktoś trzymał słodko w ramionach i mówił- "nic Ci przecież nie jest, nie jest jeszcze źle..." Albo "jak zjesz, poczujesz się lepiej", "jedna kromeczka nie zaszkodzi"... 

A ja ? ?????? Ja po prostu płynęłam z prądem. A właściwie z toną jedzenia. Bo moim problemem jest to, że jem za dużo i za tłusto, za dużo śmieci, za mało warzyw i owoców. Miałam już takie napady, że piłam duszkiem sok z buraków, jak go zobaczyłam na sklepowej półce- tak miałam organizm wypruty z witamin, że pomiędzy napompowaną bułą z serem, a zestawem śniadaniowym do pracy: pączek + ciasta + ciasteczka (takie rzeczy w pracy na wyciągnięcie ręki)- między tymi bezwartościowymi posiłkami chwyciłam za sok z buraków... Między innymi wtedy dostałam "strzała w łeb". I myślę sobie dopiero wtedy- 

CO JEST KUR...* ?!?!?! 

Organizm się dam dopomina!!!! Wstyd!!!!

ZAPUSCIŁAM SIĘ JAK OSTATNI DZIK W LESIE. Z CAŁYM SZACUNKIEM DLA DZIKÓW. ONE MUSZĄ PRZETRWAĆ W TRUDNYCH WARUNKACH. JA MAM CIEPŁO W DOMU I DOGRZEWAĆ SIĘ SADŁEM NIE MUSIAŁAM. 

MARAZM. NORMALNIE PRZEŻYWAŁAM MARAZM. 

DALEJ JESZCZE TO WE MNIE TKWI, ALE NASTĄPIŁO PRZEBUDZENIE. 

BYĆ MOŻE TO SOK Z BURAKÓW. MOŻE TO, ŻE ZACZYNAM SIĘ NIE MIEŚCIĆ W ROZMIAR 44. MOŻE TO TO, ŻE JESTEM MŁODĄ MĘŻATKĄ, A MAM UCZUCIE, JAKBYM MIAŁA 40 LAT I BYŁA ZAPUSZCZONA I ZANIEDBANA. MOŻE TO TO, ŻE RODZINA MI ZWRACA UWAGĘ I ALARMUJE. MOŻE TO, ŻE NIE CHCĘ SIĘ PRZEGLĄDAĆ W LUSTRZE. ŻE NIE MAM OCHOTY PATRZEĆ NA SWOJE CIAŁO. NIE MAM OCHOTY UBIERAĆ SIĘ ŁADNIE. MOŻE TO TO, ŻE CHCĘ SIĘ PODOBAĆ UKOCHANEMU. AŻ MNIE CIARKI PRZECHODZĄ NA TO, CO BIEDNY WIDZIAŁ TERAZ....

MNIE, DUŻO MNIE. I DUŻO JEDZENIA. CAŁE TONY JEDZENIA, WIECZORNE OBŻARSTWO, WIECZNE LENISTWO. 

I JESZCZE ŻEBYM CHOCIAŻ W TAKICH BUTACH PO KUCHNI CHODZIŁA. GDZIE TAM. KAPCIE ALBO PUCHATE SKARPETY. 

KOTKI :D CHYBA MNIE OLŚNIŁO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

POCZUŁAM WRESZCIE JAKĄŚ ŚCIANĘ, OD KTÓREJ SIĘ MOCNO ODBIŁAM, WALNĘŁAM W GŁOWĘ DO BÓLU. 

TO MNIE SKŁONIŁO DO TEGO, BY POSTANOWIĆ O SIEBIE ZAWALCZYĆ. DO TEJ PORY MIAŁAM PODRYGI TAKIE, ŻE COŚ TU RAZ NAPISAŁAM, POTEM ZA MIESIAC COŚ. ALE JAK PATRZĘ NA TO Z DYSTANSU, TO WIEM I WYCZUWAM W TYM FAŁSZ. TO NIE BYŁA PRAWDA, NIE ODDAWAŁAM SIĘ W 150 % WALCE O SIEBIE. TO BYŁY POZORY, BY TRWAĆ W MOIM UŚPIENIU I MARAZMIE.

I ŻEBY UCISZYĆ GŁOS, KTÓRY MNIE OSTRZEGAŁ- TAK CIĘŻKO PRACOWAŁAM 3 LATA TEMU. TYLE BIEGANIA, TYLE WYSIŁKU, TYLE STARAŃ, WSZYSTKO OLAŁAM W IMIĘ OBŻARSTWA. 

KOCHAM JEŚĆ, KOCHAM GOTOWAĆ. I NIE MAM UMIARU- I TO JEST MÓJ OGROMNY PROBLEM. 

*** 

WCZORAJ BYŁ PIERWSZY UDANY DZIEŃ, KTÓRY BYŁ JEDNOCZEŚNIE CIĘŻKI I DOBRY. DOBRY, BO POCZUŁAM SIĘ LŻEJ. NA CIELE I DUSZY. W KOŃCU DOTRWAŁAM DO KOŃCA DNIA. BO TERAZ KAŻDA GODZINA JEST DLA MNIE WALKĄ. PRZY ŚNIADANIU- BY NIE SKUSIĆ SIĘ NA BUŁKĘ Z MĘŻEM. W DRODZE DO PRACY, BY NIE KUPIĆ BATONIKA. W PRACY BY OPRZEĆ SIĘ LEŻĄCEMU W BIURZE CIASTU. BY ODMÓWIĆ CZĘSTUJĄCYM KOLEŻANKOM. CODZIENNIE MAMY DOSTAWĘ SZARLOTEK, PĄCZKÓW, WAFELKÓW, DROŻDŻOWEGO CIASTA. WSZYSTKO PACHNIE I DOPROWADZA MOJE ŁAKOMSTWO DO OBŁĘDU. GDY WRACAM Z PRACY- TAK JAK WCZORAJ ZE ZWYCIĘSKIEJ WALKI, TO CZEKA MNIE POKUSA WIECZORNEGO FILMOWEGO OBŻARSTWA. WCZORAJ JĄ ZWYCIĘŻYŁAM KUPUJĄC KOLOROWE WARZYWA. ZROBIŁAM TAKĄ WIELKĄ MISKĘ SAŁATY Z PAPRYKAMI, POMIDORAMI, RZODKIEWKĄ, SZCZYPIORKIEM, OGÓRKAMI I OLIWKAMI- ŻE SAMO "JEDZENIE OCZAMI" JUŻ MI POMOGŁO. I DO TEGO SMOOTHI Z JARMUŻU, BANANA I MANDARYNKI. DAŁAM RADĘ. 

PRZYSIĘGAM WAM, ŻE DAM RADĘ. MAM CEL- ABY W LIPCU BYŁO MNIE O 10 KG MNIEJ. 

TEMPO SCHUDNIĘCIA: OK. 1 KG/ TYDZIEŃ.

JAK SPADNIE 9 KG, 8 KG Z POWODÓW NIEZALEŻNYCH ODE MNIE- OK. ALE JAK WIEM, ŻE BĘDĘ SIĘ STARAĆ TO TAKI REZULTAT BĘDZIE ZADOWALAJĄCY W 100 %.

PÓKI CO NIE MOGŁAM NAWET 3 KG ZRZUCIĆ. 

NIE PATRZCIE NA MÓJ PASEK, JEST NIEAKTUALNY. ZMIENIĘ GO JAK RZECZYWIŚCIE COŚ DRGNIE, SPADNIE I BĘDĘ MIAŁA PRAWO GO ZMIENIĆ.

PÓKI CO: 

- POSTARAM SIĘ TAK JAK DAWNIEJ ROBIĆ ZDJĘCIA POSIŁKOM. DLA SAMEJ SIEBIE I DLA WAS. BYŁO MI ZAWSZE PRZYJEMNIE GOTOWAĆ Z MYŚLĄ, ŻE PODZIELĘ SIĘ TEŻ SWOJĄ PROPOZYCJĄ Z WAMI :) MOŻE KTOŚ TEŻ SIĘ SKUSI NA KTÓRYŚ Z POMYSŁÓW. A I JA PRZY OKAZJI BĘDĘ WIEDZIEĆ I PAMIĘTAĆ CO JEM. 

- BĘDĘ PISAĆ JAK NAJCZĘŚCIEJ. O WSZYSTKIM, CO MNIE SPOTYKA NA DRODZE WALKI Z NADWAGĄ. A BĘDZIE TEGO CAŁE MNÓSTWO: BĘDĄ IMPREZY RODZINNE I SPOTKANIA ZE ZNAJOMYMI. BĘDĄ WYPADY DO GALERII I DO KINA, KTÓRE BĘDĄ HORROREM. BĘDZIE CODZIENNA WALKA Z PIECZYWEM BIAŁYM, Z MOIM ŁAKOMSTWEM, Z ZACHCIANKAMI. 

ALE TAK BARDZO BYM CHCIAŁA SPOJRZEĆ W LUSTRO I NIE WIDZIEĆ 3 PODBRÓDKÓW. 

***

WCZORAJ SIĘ ZMIERZYŁAM I ZWAŻYŁAM. 

69 w udzie,
 88 w talii,
111 w brzuchu,
117 w biodrach,
 ramię 31

WAGA: 84 KG BĘDĄC KOMPLETNIE BEZ UBRAŃ, BEZ JEDZENIA, PICIA, PO WC, NAWET BEZ OKULARÓW. 

W CIĄGU DNIA: 86- 87 KG. 

CEL NR 1 - ZOBACZYĆ "7" Z PRZODU. 

O to to! tak właśnie jest u mnie- jak wyżej! 

JAK JA POTRZEBOWAŁAM BRUTALNEGO UDERZENIA W MOJE UŚPIENIE! STAŁO SIĘ!!!!! 

NIECH MI TYLKO STARCZY TEJ ODWAGI I WOLI WALKI. I ŻEBY NIE TRACIĆ PRZY TYM CHĘCI DO ŻYCIA. 

PLAN PRZED WYJŚCIEM DO PRACY: ZROBIĆ KOKTAJL, ZROBIĆ ZDJĘCIE, ŁADNIE SIĘ WYSZYKOWAĆ, ZABRAĆ ZDROWE JEDZENIE DO PRACY, OPRZEĆ SIĘ POKUSOM.

PLAN PO PRACY: LEKKA KOLACJA, SPRZĄTANIE NA ROZRUSZANIE, ZAKUPY WARZYWNE. 

***

BĘDĘ TEŻ CZYTAĆ I PISAĆ DO WAS. KOTKI, CZY WY TEŻ TAK MIAŁYŚCIE? ŻE NIBY SIĘ ODCHUDZAŁYŚCIE, MIAŁYŚCIE TAKIE PRZEBŁYSKI, OŚWIECENIE NA 5 MIN, A POTEM SPADEK I ZNOW TO SAMO I TAK... W KÓŁKO? JA TAK MIAŁAM 2 LATA. 

AŻ DOPROWADZIŁAM SIĘ DO TAKIEGO STANU. SZOK PO PROSTU SZOK. 

DALEJ MNIE TA WŚCIEKŁOŚĆ NIE OPUSZCZA. JEST DOBRYM MOTOREM DO DZIAŁAŃ. 

ACHA. ZDJĘCIA TEŻ SOBIE ZROBIĘ. TO TEŻ BĘDZIE MIAZGA. 

POZDRAWIAM WAS SERDECZNIE,

WŚCIEKŁY TAZIK.

  • zurawinkaaa

    zurawinkaaa

    18 maja 2016, 11:52

    Najważniejsze że się opamiętałaś w porę !!! nie pozwól sobie dalej tak żyć :) ja ostatnio też przejrzałam na oczy, że zamiast objadania się wolę przetrzymać i odmówić sobie słodyczy a później cieszyć się z tego że wyglądam świetnie :) Także trzymam mocno kciuki za Ciebie, na początku będzie ciężko ale na prawdę warto ruszyć tyłek i zabrać się za siebie :) !!! pozdrawiam

  • justuu

    justuu

    17 maja 2016, 21:22

    jeju jakbym siebie czytałam.... i też mam 84 na liczniku ... ;( no ale nic. walczymy kotuś!

  • cecylia.aksamit

    cecylia.aksamit

    17 maja 2016, 13:31

    Dzięki za słowa wsparcia! ;) z tego co czytam to jedziemy na tym samym wózku. I wiesz co? Damy sobie rade! Jestem o tym przekonana! Dostałyśmy kopa i naszym zadaniem jest to w pełni wykorzystać. Trzymam za Ciebie kciuki i czekam na relacje! ;)

  • angelisia69

    angelisia69

    17 maja 2016, 13:27

    ja na szczescie jestem uparta i konsekwentna i nigdy mi sie to nie zdarzylo.mimo ze juz dawno sie nie odchudzam,to nawet teraz pilnuje michy i cwiczen.Ale mam nadzieje ze ten przeblysk u ciebie juz zagosci na stale i nie poddasz sie jedzeniu.Powodzenia

  • Kruszynka83

    Kruszynka83

    17 maja 2016, 09:49

    Trzymam mocno kciuki!

  • akuku3

    akuku3

    17 maja 2016, 09:27

    Trzymam kciuki za powrót do formy! Bardzo się boję, że też popłynę... :(