Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jesień w powietrzu.


Wczoraj nie pisałam, bo stwierdziłam, że skoro dziś mam wolne to mogę to zrobić rano.

Niby fajnie, że mogę poleniuchować, ale z drugiej strony wolałabym pójść do pracy - wtedy mam pewność, że żadna wpadka mi się nie zdarzy. Chociaż po tych 10 dniach pilnowania się nie wydaje mi się, aby miało się cokolwiek takiego stać. No właśnie, 10 dni bez słodyczy i co najważniejsze nie ciągnie mnie do nich na razie mimo, że mam je w pobliżu. Skoro wytrzymałam już ponad tydzień to mogę powiedzieć, że najgorsze za mną. Nawet już odechciało mi się mojej 'dietetycznej szarlotki na zimno':)

Jeśli chodzi o wczorajsze ćwiczenia i dietę, to znów daję sobie 6. Muszę chyba coś dołożyć jeszcze do moich standardowych ćwiczeń, bo mimo 75 minutowego wysiłku już coraz mniej widać po mnie zmęczenie, chociaż robię ćwiczenia, które dają trochę w kość. Gdy nie czuję się zmęczona mam wrażenie, że nie daje to efektów. Może rower stacjonarny dołożę, albo jeszcze jakieś dywanówki. Zobaczę.

Dziś ze względu na siedzenie w domu trochę ponadrabiam zaległości na rowerze stacjonarnym. Myślałam, że dziś się trochę poopalam, ale pogoda w kratkę, raz chmury, raz słońce i w dodatku już ten zimny, jesienny wiaterek. Też czujecie już jesień w powietrzu? Zawsze ma ona taki charakterystyczny zapach, zwłaszcza w górach. W tym roku niech nie przychodzi za szybko, bo wymianę garderoby na jesień/zimę planuję w rozmiarze 36 więc potrzebuję jeszcze trochę czasu. Do końca września będzie idealnie.

Kurcze, tak bardzo chciałabym się zakochać na jesień, z tym, że tym razem ze wzajemnością. Z jednej strony ta pora roku dla mnie jest jedną z najpiękniejszych, ale też zawsze jedną z najsmutniejszych. Zimno się robi, człowiek chciałby się przytulić, wypić razem ciepłą herbatę, porozmawiać a tu nie ma z kim :(

Muszę też w końcu wziąć się za mój angielski. Chciałabym się tak zmotywować do nauki jak do ćwiczeń. Niby maturę ustną i pisemną mam zdaną wysoko, ale po roku przerwy mam wrażenie, że wszystko zapomniałam. Ostatnio miałam sytuację, że przyszli jacyś holendrzy do mnie do pracy i chcieli rozmawiać ze mną po angielsku, a ja po prostu nie wiedziałam co mam powiedzieć (niestety mam blokadę do rozmów, bo boję się że coś powiem źle). I co najgorsze sytuację uratował może 8-9 letni chłopak który był tłumaczem. Ale wtopa! Podejrzewam, że jak zacznę sobie przypominać i słówka i czasy to szybko wdrążę się w temat. Z tym, że bez motywacji ciężko. No ale z drugiej strony moim marzeniem jest po studiach zamieszkanie za granicą, więc czas się zmobilizować.


Aaa, i dziękuję za radę odnośnie zaparć. Problem samoistnie ustąpił, ale w razie czego kupiłam już siemię lniane i gdy znów coś przestanie działać, to czeka na mnie w szafce:)

Miłego i aktywnego dnia dziewczyny:*

  • Karmelkowaaa

    Karmelkowaaa

    15 sierpnia 2013, 11:46

    na mnie siemie tez dziala! ;) co do pogody u mnie jest tak samo.. juz sie zimniej robi i w ogole :(

  • Gosiulek1519

    Gosiulek1519

    15 sierpnia 2013, 10:19

    Powiem Ci, że czuć już jesień. Mimo że u mnie dziś ciepło, to jakoś tak nie wiem jesienny nastrój mnie dopada :) A co do angielskiego... hmmm mam podobnie, boję się mówić ;/ ale trzeba to przełamywać! życzę Ci, abyś znalazła motywację do nauki, no i trzymam kciuki za Ciebie :-)

  • tobecomeabitch

    tobecomeabitch

    15 sierpnia 2013, 09:59

    nie lubię jesieni.. tzn nie powiem, bo spacer w tym pięknym klimacie jest super :) ale przypomina mi to o nadchodzącej zimie.. :(