Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzisiaj przeżyłam....


... małe załamanie. Stanęłam po 4 dniach na wadze. I co? I..... no właśnie nic. NIC!!!!!!!!! wskazówka ani drgnęła. Ani o milimetr. Ile było, tyle jest!!!!!!!!!!
 A tak się pilnowałam. Dziennie było 1000-1100kcal. Wieczorne burczenie w brzuchu nie do wytrzymania. Na kapustę nie mogę już patrzeć, a do tego ta cholerna czekolada tak pachnie:(. Żeby chociaż 100g.
Załamię się po prostu. Nawet na siłowni nie chciało mi się ćwiczyć.
Ale ćwiczyłam. Chociaż zastanawiam się po co to wszystko skoro brak efektów. Przecież na litość boską coś jeść muszę. Smaku smażonego nawet nie pamiętam. Kartofla nie miałam w ustach od pół roku. Jedyne węglowodany jako takie to rano musli i kromka chleba na 3 dni. Wiem,że przy mojej niedoczynności tarczycy ekspresowego tempa w odchudzaniu nie będzie, ale taki zerowy, to już chyba przesada.
Chyba się po prostu rozpłaczę...