Dziś nuda...
taka nuda w pracy, że oszaleć można było. Zeżarłam kawałek szarlotki, który zapowiedziała wczoraj koleżanka, ale przez to, że w sumie chciałam go zjeść, wzięłam rano do samochodu strój kąpielowy, bo jak już iść na ustępstwa, to przynajmniej gdzieś to trzeba spalić. Tak więc po pracy pojechałam prosto na basen :) Głodna byłam tak, że sama się dziwię, że nie pojechałam prosto do domu. Przepłynęłam 30 długości basenu czyli 10 więcej niż w niedzielę. Jestem mega zadowolona z takiego obrotu sprawy. Niesamowite, że tak bardzo nie lubiłam jeździć na basen tylko dlatego, że lepiej mi tam samej niż z kimś. Weszłam do wody i od razu wszystko zniknęło, praca, rodzina, wszystkie za i przeciw, niesamowite uczucie! Zmyłam z siebie wszystko. Po 1,5 h pojechałam do domu, zrobiłam obiadek i teraz sobie już siedzę bez problemów i zmartwień. Chyba w końcu znalazłam sposób na moją pracę a raczej na to, żeby kiedykolwiek z niej wyjść.
Jutro ostatni dzień pracy w tym tygodniu, czwartek i piątek wzięliśmy z moim urlop, żeby trochę odetchnąć, może gdzieś wybyć. Muszę w końcu też odwiedzić ginekologa...no i basen ;)
am3ba
4 marca 2015, 06:41Super z tym basensem!!! :) To niesamowite, ze wystarczyło samemu pójść:D:D
thewonder
4 marca 2015, 07:40też się nie umiem nadziwić :)
am3ba
4 marca 2015, 09:42:)