Minął zatem ten najgorszy dzień obżarstwa... w którym cała rodzina siedzi wokół i każdy każdemu zagląda w talerz:) i komentuje... zazwyczaj, że za dużo jesz kiedy wbijasz widelec w ostatniego pieroga jaki został na półmisku, a wszyscy mieli na niego ochotę !! :)
Ja zrobiłam taki myk, że zapowiedziałam wszem i wobec, że na wigilii jem tylko rybę i zupę grzybową czystą.
A tak naprawdę zjadłam:
-pół opłatka:)
-porcję zupy grzybowej bez ziemniaków
-kilka łyżek zupy grochowej z marchewką
-malusieńkiego gołąbka z ryżem i pieczarkami
-barszcz czerwony z dwoma uszkami
-trzy kawałki dorsza pieczonego bez panierki
-dwa kęsy chleba z czarnuszką domowego wypieku:)
-kompot z suszonych owoców
-kieliszek białego wina.
To tyle jeżeli chodzi o wigilię.
Wcale nie czułam się objedzona.
Mama była zadowolona i pytała co ja tak dużo jem!!??
A ja byłam głodna!! Bo rano zjadłam tylko kawałek śledzia. Nie jadłam nic białkowego typu serek albo jogurt i nie miałam co trawić!
Moja mama myśli chyba, że ja się głodzę :) Gdyby tak było to bym tak długo nie wytrzymała.
Oczywiście miałam wyrzuty sumienia po tej wigilii, że jednak przesadziłam , że dieta poszła się rypać:/
Że sobie rozciągnę żołądek , że będę miała zachcianki, w końcu tyle pyszności w domu...
i ten wolny czas z którym muszę coś zrobić a nie siedzieć bezczynnie w domu.. za chwilę idę z psem do ogrodu bobiegać trochę :)
Wstałam dzisiaj przerażona do porannego ważenia...
myślę sobie pewnie będzie 2 kg do przodu po wczorajszym!!!!
Ale nie waga utrzymuje się na stałym poziomie:)
Jest ok:)
Może nie schudnę przez te święta, ale zakładam, że też nie przytyje.
A już od czwartku zaczynam 5 dni białkowych i znowu waga poleci w dół .
Nie ma innej opcji :)
Dzisiaj jeszcze czeka mnie wizyta u rodziny... napadną mnie z ciastami ale bedę twarda, kawka wystarczy . Przyszłam przecież z wizytą porozmawiać, a nie tylko jeść !!
Cieszmy się sobą i czerpmy w czasie świąt przyjemności nie tylko z jedzenia ale i z bliskości rodziny, wolnego czasu, pięknej pogody...
POZDRAWIAM!!!!