Na początek 2 słowa do KochanejMamuśki:)
1)Niestety... wszystkie tabele podają to samo...
Pierwszy stopień otyłości:)
w sumie to wiedziałam... tylko o tym nie mówiłam... a nawet nie myślałam:)
2) Faktycznie wróciłam zresetowana.... ale raczej nie o taki reset Ci chodziło
Tak jak przewidziałam było świetnie:)
Starzy przyjaciele nie zawiedli, a i nowo poznani okazali się fantastyczni:)
Początek był słaby- droga fatalna, śnieg sypał jak szalony, wietrznie, mokro, nieprzyjemnie...
Asfalt dziurawy jak ser szwajcarski...
Wkurzał nas na maksa... dopóki się nie skończył:)
Dacie wiarę?
Skończyła się droga... skończył się zasięg w telefonach...
a nam zdecydowanie kończyła się cierpliwość:)
Już mieliśmy wracać, ale jakiś zabłąkany miejscowy wskazał nam właściwy kierunek:)
Niestety były to 3 km duktem leśnym:)
Dziury... błoto... Cud ,że się przedarliśmy:)
U kresu drogi nasi ukochani przyjaciele, dreptali w miejscu, próbując się rozgrzać oczekując na nasz przyjazd.
Wyciągnęli nas z auta i pomaszerowaliśmy na spacerek:)
Po 100 m napotkaliśmy wiejski sklepik, w którym zakupiliśmy żołądkową gorzką (która o dziwo była bardzo słodka)
i spożyliśmy ją pod drzwiami tegoż sklepiku:)
Serio mówię:)
Degrengolada totalna:)
Potem popijając inne jeszcze alkohole poszliśmy dalej...
Po jakiś 2 km lasem, dotarliśmy do kolejnego sklepu...
Uzgodniliśmy, że to był nasz cel... że właśnie to musieliśmy zobaczyć...
Że ta stara szopa i barak z piwem były warte tego by tu przyjść pomimo braku pogody, chlapy , zimna i innych niedogodności:)
Uzupełniliśmy barek i wróciliśmy:)
Po drodze były i poważne rozmowy o polityce, i dowcipy, i góralskie śpiewanie... ogólnie..
megawesoło:)
Kiedy dotarliśmy do celu rozpaliliśmy w kominku, zjedliśmy pyszny gulasz z dzika i wyciągnęliśmy resztę baterii...
Starczyło do rana:)
Było tak radośnie, że nawet nie przeszkadzało iż przez kilkadziesiąt minut leciała jedna piosenka:)
mało tego, okazało się ,że płyta jest zacięta już od wczoraj i że poprzedniego wieczora też słuchali tylko tego jednego utworu:)
Przyjechaliśmy dzień później od reszty i niestety ominęły nas najsmaczniejsze kąski:)
Perwersyjne tańce, gołe pośladki i takie tam:):):)
Mogę się tylko domyślać:)
Tak to jest jak się wypuści z domu, bez kontroli bandę- skądinąd- kulturalnych, wykształconych, pracujących rodziców:):):)
1)Niestety... wszystkie tabele podają to samo...
Pierwszy stopień otyłości:)
w sumie to wiedziałam... tylko o tym nie mówiłam... a nawet nie myślałam:)
2) Faktycznie wróciłam zresetowana.... ale raczej nie o taki reset Ci chodziło
Tak jak przewidziałam było świetnie:)
Starzy przyjaciele nie zawiedli, a i nowo poznani okazali się fantastyczni:)
Początek był słaby- droga fatalna, śnieg sypał jak szalony, wietrznie, mokro, nieprzyjemnie...
Asfalt dziurawy jak ser szwajcarski...
Wkurzał nas na maksa... dopóki się nie skończył:)
Dacie wiarę?
Skończyła się droga... skończył się zasięg w telefonach...
a nam zdecydowanie kończyła się cierpliwość:)
Już mieliśmy wracać, ale jakiś zabłąkany miejscowy wskazał nam właściwy kierunek:)
Niestety były to 3 km duktem leśnym:)
Dziury... błoto... Cud ,że się przedarliśmy:)
U kresu drogi nasi ukochani przyjaciele, dreptali w miejscu, próbując się rozgrzać oczekując na nasz przyjazd.
Wyciągnęli nas z auta i pomaszerowaliśmy na spacerek:)
Po 100 m napotkaliśmy wiejski sklepik, w którym zakupiliśmy żołądkową gorzką (która o dziwo była bardzo słodka)
i spożyliśmy ją pod drzwiami tegoż sklepiku:)
Serio mówię:)
Degrengolada totalna:)
Potem popijając inne jeszcze alkohole poszliśmy dalej...
Po jakiś 2 km lasem, dotarliśmy do kolejnego sklepu...
Uzgodniliśmy, że to był nasz cel... że właśnie to musieliśmy zobaczyć...
Że ta stara szopa i barak z piwem były warte tego by tu przyjść pomimo braku pogody, chlapy , zimna i innych niedogodności:)
Uzupełniliśmy barek i wróciliśmy:)
Po drodze były i poważne rozmowy o polityce, i dowcipy, i góralskie śpiewanie... ogólnie..
megawesoło:)
Kiedy dotarliśmy do celu rozpaliliśmy w kominku, zjedliśmy pyszny gulasz z dzika i wyciągnęliśmy resztę baterii...
Starczyło do rana:)
Było tak radośnie, że nawet nie przeszkadzało iż przez kilkadziesiąt minut leciała jedna piosenka:)
mało tego, okazało się ,że płyta jest zacięta już od wczoraj i że poprzedniego wieczora też słuchali tylko tego jednego utworu:)
Przyjechaliśmy dzień później od reszty i niestety ominęły nas najsmaczniejsze kąski:)
Perwersyjne tańce, gołe pośladki i takie tam:):):)
Mogę się tylko domyślać:)
Tak to jest jak się wypuści z domu, bez kontroli bandę- skądinąd- kulturalnych, wykształconych, pracujących rodziców:):):)
PuszystaMamuska
4 lutego 2013, 06:19Kochana - Ja Ci mówię, poszukaj innych tabel! Albo dane zaokrąglij w dół :)))))) Wyprawa super, ciesze się bardzo ze dobrze sie bawiłas! A zdjęcia jak zawsze piekne! Zycze dnia udanego.