Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania: Nowy szybki wczorajszo-dzisiejszy wpis, jak to uporałam się z opuchnięta lodówką.
5 marca 2010
Cały dzień coś za mną łaziło. Miałam smaka na to coś ale ciężko mi było określić, co to takiego. Zaczęłam więc dociekać i uważnie testować, oby nie przegapić! Może zapiekanka, nie ta dziwaczna, nowa, jeszcze gorsza... coś do zapiekanek to ja ręki nie mam... sprobowałam, nieee, to nie to. Pewnie chodzi o rybkę i surówkę... niezłe ale to jeszcze nie to, choć o dwie miseczki puściej w lodówce się zrobiło. W takim razie chodzi za mną serek jagodowy... wykończyłam pojemniczek hmmm... prawie, prawie. O! zapomniałam, że miałam upiec szynkę i boczek, które w marynatach od 2 dni się kiszą. Proszę, jakie malutkie się zrobiły po tym pieczeniu, mniam... Wreszcie doszłam do celu, w końcu brzuszek pełen, chodziło o zieloną herbatę i kulkę od Majki. Czekoladową, ze niby takie jagódki. A po ile pani ma te ślimaczki? Aha, to dobranoc.
PyzowaSzuwarka
7 marca 2010, 17:21lodówka pewnie jest Ci wdzięczna;)
aganarczu
6 marca 2010, 09:09no to zaszalalas!!!
bozena77
6 marca 2010, 08:59ale ni zrobiłaś smaka na zapiekankę