Ciąg dalszy dywagacji na temat mojej tuszy, wagi i obwodów. Może i ja rzeczywiście nie za wiele schudłam, to akurat się zgadza. Powróciłam do gabarytów sprzed ciąży i osiadłam, spoczęłam na liściach laurowych.Ale ale... ja jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa. Skoro zaś waga taka niewaiarygodna, bo to nie wiadomo czego właściwie ubyło, czy wody, czy tłuszczu czy innych organicznych, to ja się przecież jeszcze sprawdzam w obwodach i ciuchy mierzę. We wszystkie ubrania wchodzę, inna sprawa jak ja w nich wyglądam. W wyjściowych w miarę normalnie, zwłaszcza jak ubiorę płaszcz ale te domowe to nieporozumienie jest jakies. Ot na przykład taka spódnica, rozmiar 40, stopień zużycia średni, rok produkcji, zgaduję, 2003 :
i ten wiecznie zsuwający sie zamek podtrzymywany przez gumkę. Tragedia. I w całości kostium domowy Tomberg:
Zołza w kapciach. A... nieważne, napijmy się..., że zacytuję bohatera Alternatyw 4.
Wczoraj mieliśmy z Tomkiem ciąg dalszy sesji dotyczącej mojego wyglądu. Pora gościa podejść i wyciągnąć z niego co tak naprawdę myśli. Jak sie okazało namotał w zeznaniach i oczywiście brak mu piątej klepki oraz bladego pojęcia o masie i wymiarach ukochanej.
Zadaję proste pytanie: ile ja twoim zdaniem ważę?
Pada odpowiedz: 82 kg
Nie wykluczam, że oszacował z nutką złośliwości.
Drążę więc dalej: to ile mam twoim zdaniem w tyłku?
Tu, aby odpowiedz była przemyślana i wiarygodna, dorzucam bezpruderyjnie propozycję z dziedziny intymnych, o ile będzie prawidłowa.
Widzę błysk w oku i słyszę pytanie: a o ile mogę sie pomylić? powiedzmy o 10 cm?
Pukam się w czoło: chłopie 10 cm to jest w moim wypadku jakieś 10 kg. Za dużo! Góra 2 cm. No dawaj!
Tomek kombinuje: ale ja muszę mieć jakiś odnośnik, bo tak na oko to nie dam rady.
Dochodzimy do kompromisu. Tomek chwyta za wiszące jeszcze od świąt bożegonarodzenia czerwone gwiazdki na oknie (dla Soni do przypatrywania się) i zdejmuje miare z moich bioder, po czym rozpina ją na odległość od swojego nosa na wyciągnięcie ramienia i oznajmia: Będzie metr.
Moją reakcją jest gromki śmiech: hahahaha
Tomek się nie poddaje: co? źle, tak? czekaj czekaj... nie metr? no to 90 cm ogłasza triumfalnie.
Teraz to ja mam dopiero ubaw po pachy! Q...wa ale koleś! hahahaha 82 kg mi daje i 90 cm w biodrach! Ale pojechał!
Na koniec podpowiem, bo dziś z rana obmierzyłam się bardzo dokładnie i mam dobrze zapowiadające się 109 cm w najszerszym miejscu tyłka. 90 cm! no to się obśmiałam. 90 cm to ja moglam mieć... ja wiem w 7 klasie podstawówki?
bozena77
18 marca 2010, 23:35a ten mój dzbanek na wodę tak zgadza sie filtruje wodę ma zupełnie inny smak niż kranówa i jest zbliżona do smaku dobrej wody z butelki tyle że lejesz do niego kranówkę, ale zamieszałam !
bozena77
18 marca 2010, 18:27dobre...... mój też czasem coś palnie ale nigdy mi nie dał do zrozumienia że jestem za gruba i całe jego szczęście --- jest wdzięczny za dzieciaczki a to ciąże głównie przyczyna mojej figury
aganarczu
17 marca 2010, 12:54hehehe 90-60-90 ???
Nenaaa
17 marca 2010, 12:16O kurde to ja tez sie pomylilam :) Tak na oko mi wyszlo 90 sadzac po Twoich fotkach :) Wygladzasz szczuplutko, serio :)