Dziś o tym co mi się ostatnio przydarzyło i kilka nowych wątków które przemilczałam. Tomek dostał w pracy prikaz, żeby podszkolić sie w islandzkim. Wymyśliliśmy zatem, że oboje rozpoczniemy nauke w tej samej szkole i będziemy chodzić na zmiany. Dla Tomka super bo i tak trzy razy w tygodniu to dla jego poczucia obowiązku zbyt duże obciążenie a dla mnie bardziej super, gdyż pretekst do wyjścia z domu uśmiecha się do mnie z wzajemnością. Nie dość na tym. Znalazłam pracę dorywczą w przedszkolu u Majki. Nie uwierzycie - "odkurzam" huśtawki. Niecodzienne zajęcie, ale zawsze wpada jakiś dodatkowy grosz do kieszonki na przedzie fartuszka w kratkę. Czy ktoś jeszcze używa fartuszków w kuchni? Biorę więc szmatkę, biorę preparat do pielęgnacji huśtawek w sprayu i dwa razy w tygodniu zamieniam się w panią od huśtawek dbającą co by one nie zardzewiały, nie uległy korozji, służyły uciesze dzieci kropka. I jeszcze znaleść czas i energię na szkołę a wczoraj była akurat moja kolej do uczęszczania. Wszystko w biegu, prawie spóźniona, pożyczyłam samochód od Miećki i o mały włos koleś by mi go nie ukradł! Q...wa, jaka ja byłam zdziwiona, kiedy zobaczyłam mlodego łebka siedzącego za kierownicą granatowego passata. W pierwszej chwili pomyślałam, ze pomylilam samochody. Chłopak strasznie się zmieszał, wysiadł i w dłuuugą. A serce biło mi niczym dzwon. Albo raczej dzwoneczek, tak bardziej trajkotało. Już skubany majstrował przy stacyjce. Zastanawiam sie teraz, czy ja w ogóle zamknęłam ten samochód... może z przyzwyczajenia, tak jak opelka zostawiłam samopas z drzwiami niezablokowanymi. Kurcze, przecież tu ludzie przed przedszkolem zostawiają nawet odpalone, niebylejakie fury! Z kluczykami w stacyjce! i nie jakieś tam opelki przyrdzewiałe. Już tak bardziej spieszę sie do szkoły a tu do jasnej kremowej anielki kapeć. Żeby jeden! Dwie pary kapci! Poprzebijane wszystkie cztery jak jeden mąż opony! Czy ja mam jakiś ukrytych wrogów? Albo może Miećka ma? To już jest jawne sprzysięzenie przeciwko mojej edukacji. Do szkoły juz nie dotrę, bo niby jak? w kapciach? Chwytam dziarsko za telefon i dzwonie do Tomka, żeby mnie jakos z opresji wydobył. Szczęśliwie pracuje niedaleko moja osobista pomoc drogowa. Pojawia się niczym supermen albo inny kapitan żbik i widzi mnie bardzo podenerwowaną. Zna mnie mój bohater dobrze i dlatego w celu rozładowania niezdrowego napięcia proponuje włoskie lody z budki tuz obok stacji na wzgórzu. Eeee... i tak jestem na wagarach a lody to właściwy balsam na skołatane tego dnia nerwy, ekspresowy znieczulacz, mniam. Kalorie już mi nie robią.
Jaki smak wybierasz? bo ja nie moge się zdecydować... chyba wezme oba. W minutę później Tomek trzyma w dłoni porcję obsypanego orzechami bananowo-czekoladowego kręciołka a pani w budce produkuje kolejne italiańskie cudo o smaku waniljowym. Moje zadanie jest łatwiuskie - wystarczy stestować, by zdecydować... Co wybiorę? wanilję czy banana z czekoladą... hmmm i się kurna nie dowiedziałam. Rozległo się donośne dryń dryń mojego telefonu. Tomek uznał, że dość już tego lizania poduszki, pora wstawać moja panno!
Ps. Opisane wydarzenia są w całosci fikcyjne, zas wszelkie podobieństwo rzeczywistych osób i zdarzeń jest przypadkowe. Jakos tak.
Ps. Powyższy wpis to skutek ograniczenia ilości spożywanych słodyczy. Dodam jeszcze, ze kolejnej nocy śniły mi się torty. Naprawdę!
aganarczu
22 marca 2010, 13:54Dokladnie tak... dalej bede objadac sie miechem, owocami morza, rybami itp. Moze to nie bedzie objadanie sie tylko myslenie matematyczne ile moge zjesc by nie zepsuc bilansu.
aganarczu
22 marca 2010, 10:40zawsze mozecie mowic, ze na urodziny. To nie byla jakas duza kwota wiec nie miala prawa sie przyczepic. Generalnie ona jest jakas dziwna - wiesz stara panna wiec moze miec jakies skrzywienia :-)
foxis
19 marca 2010, 21:56ale sie usmialam,Ty to masz dobre sny.....glodnemu lody na mysli;))
foxis
19 marca 2010, 21:56ale sie usmialam,Ty to masz dobre sny.....glodnemu lody na mysli;))
aganarczu
19 marca 2010, 18:52Ale trafiliscie akurat do najwiekszej sluzbistki, ktora slabo kuma angielski. Wyslaliscie???? Udalo sie??? Powiedzieliscie, ze to prezent? No, a Irus to jest moim nadwornym mechanikiem, dostawca towarow roznych itp. Wlasnie zamowilam sobie u niego biala kielbase i parowki :-) Swiat jest maly a Islandia jeszcze mniejsza.
fiona.smutna
19 marca 2010, 18:50oplułam kawa monitor czytając ostatnie zdanie. Ze śmiechu:)))) Mój świeżo odebrany z naprawy laptop... dawałabyś jakieś ostrzegawcze znaki, że to fikcja:))))) Cudna historia i cudnie, że jednak nieprawdziwa:)))
Basik72
19 marca 2010, 14:10Hihihi ale się uśmiałam, kiedy okazało się, że to sen!! Ależ ci te słodycze po głowie chodzą ;))))
aganarczu
19 marca 2010, 13:55a maz na macanie to jak najbardziej chetny :-) tylko niekoniecznie w poszukiwaniu miesni
aganarczu
19 marca 2010, 13:02heheheh dobre