Jutro ostatni dzień urlopu Tomka. Od czwartku Sonia pierwszy raz na cały dzień zostanie u opiekunki. Co gorsza coś rypnęło w samochodzie i pozbawiło nas płynności w przemieszczaniu się z miejsca na miejsce. Opel dalej stoi bez blachów. Tomek uwija sie w smarach, bo musi zdążyc z naprawą a ja nie widzę siebie z rana jadącej w dokładnie trzech autobusach do pracy, łącznie z przystanikem na dostarczenie Soni. Taka sie zrobiła ze mnie królewna, że w zepsutym samochodzie widzę dramat osobisty. Bywa.
Od czwartku powracam do diety. Nie mam ochoty na dalsze tycie. Wydawało mi się, że jadam racjonalne ilości i utrzymuję wagę. Tak było do wczoraj, kiedy to zobaczyłam jak łazienkowa grozi mi czarno na białym swoim elektronicznym paluchem.
Tyle właściwie miałam do przekazania, ze przytyłam kilo. O! Nie ma co się wymądrzać. Od czwartku nowy jadłospis. Czy od środy... zależy kiedy zasilą konta... Kiepsko coś z moim pismiennictwem, gdyż pracuję zawodowo a także zajmuję się dziećmi oraz domem w wolnych chwilach pochłonieta jestem lekturą oraz kinematografią. Srali muchy będzie wiosna.
nonos
30 czerwca 2010, 14:40A Ty byś miała śmiałość SPACEROWAĆ na oczach całej plaży w całej swej okazałości;-)))))? Leżeć to można spokojowo, bo w końcu wszyscy się roznegliżowali. Ale paradować z gołymi hektarami, to już inna para kaloszy moja miła:) Zupełnie insza inszość;-)
fiona.smutna
29 czerwca 2010, 23:25tęsknie do czasów choćby "pająka" przed kamerką;) wracaj do nas - praca pracą, a Vitalia - Vitalią:)))) Kilogramy wracają zawsze, gdy daleko do Vitalii:)))) Utulam serdecznie:)
olah91
29 czerwca 2010, 22:18witaj w klubie, jestem przed @ i ciągle jem i tyję. od czwartku powracam. mam taką nadzieję.