Jak jeszcze byłam na diecie to taki schabowy wchodził w rachubę ale wypieczony w piekarniku do spółki z 2 ziemniakami i masą surówki. Teraz nie mam siły na gotowanie swoich dietetycznych dań, no i nie trzeba grymasić jak facet w kuchni urzęduje. Ale zredukowanie porcji działa podobnie jak dieta. Fajnie. Mimo wszystko wolę odchudzanie w postaci specjalnie wymodzonych dań z produktów, o których myślę ze są dla mnie odpowiednie.
Niedziela była natomiast zupełnie bezobiadowa i bezkolacyjna gdzyż rządziła puszysta, kruszonkowa i lukrowana drożdżówka z serem!!! po której ślad zaginął... i to w ciągu jednej doby... Ale waga stoi niewzruszono. Yes!
Poza tym pod naszym adresem od około tygodnia trwa zombie walk za dnia jak i w nocy a to za sprawą naszej młodszej, obecnie mocno dziobatej na całej powierzchni, córeczki i jej wietrznej ospy... Jest ciężko. Czuję się kompletnie wypompowano. Nawet o tłustym czwartku zapomnieliśmy! Dacie wiarę? Pierwszy raz, odkąd moja swiadomość funkcjonuje, nie zjadłam pączka. Dziś za to mamy islandzki dzień kulki i po ptysiu z pewnościa zaliczymy.
Informacja z ostatniej chwili: zima w Lodówce pełną gębą.
nonos
8 marca 2011, 00:01Znowu mnie dotknął "syndrom schodkowy";-) Jakieś 5 minut po napisaniu tego komentarza nagle mnie olśniło o jaką Lodówkę chodzi;-)
nonos
7 marca 2011, 13:59Co to jest: zima w lodówce? Uch! Ospy wietrznej współczuję. Mój Dzieć raczył ospę przechodzić dokładnie wtedy, kiedy zwaliła mnie z nóg angina z 40-sto stopniową gorączką. Ja w malignie, nietomna jak nietoperek w południe, a Dzieć pełen energii;-) Szczególnie do latania po całej chacie i drapania swędzących krost. Hmmm... ja się ratowałam zawiązywaniem latawca w śpiworze;-) Nie mógł latać ani się po twarzy drapać;-)