Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
...piknik w głowie...



Myśli te złe wiatr trochę poprzeczesywał i skupiam sie na teraźniejszości. Grochowe śpią, Tomek w pracy. Świeci slońce a mnie znowu cieszą malizny. Czuję się wyleczona z czarnej doopy ale równowaga jest krucha, byle kleks i leżę. Balkon otwarty, na nim z 15 stopni ale słońce w tle. Za jakiś tydzień zaczynam tygodniowy urlop i ubolewałam nad tym ze nie mieliśmy pieniędzy w odpowiednim czasie zeby wykupić na tydzień jakiś domek. Za to... pojawił się pomysł na kupno namiotu! Czuję ze to może być niezła frajda, chociaż z drugiej strony... może też zacząć padać... w końcu lato na Islandii bywa mokre i zachmurzone... Mimo wszystko jestem za inwestycją w namiot. Jak go dziś kupimy to od razu jedziemy wypróbować. A co tam że nie mamy śpiworów! Mamy duże auto oraz kołdry. Równo tydzień temu zrobiliśmy przedbieg i  wyguzdraliśmy się na grilla. Gotowi do wyjścia byliśmy koło 4 po południu, bo ja musiałam się wykąpać a do Tomka przyszedł fryzjer a że byłam rozbita to nic nie przygotowałam do jedzenia ani koca ani grilla ani zabawek itd. Ale u Tomka chęci grillowania były więc mnie zmusił zeby guzdrać się pospołu. Jak już siedzieliśmy w samochodzie to nadszedł czs na refleksję, dokąd jechać. Wybraliśmy wariant najbliższy czyli zalesiony teren nad rzeką w okolicy Brei?holtu, czyli rzut oszczepem od naszego domu. Jeszcze tylko do sklepu po kiełbasę, na stacje benzynową po kawę dla mnie i nad rzeke sprawdzić czy hopsają łososie i w okolicach 17 byliśmy na miejscu i gotowi do marszu. Imponująca z nas gromadka wśród innych spacerujących i joggingujących na szczęście nie masowo. Ja ciągnąca walizkę na kółkach a Tomek z niebieską torbą z ikei na plecach, a w niej maszyna do grillowania oraz butla z gazem. Do tego wszyscy w pogoni za Sońką dla której pojęcia ścieżka czy dróżka są całkiem obce. Ona woli bieg z przeszkodami, na przelaj i co 10 sekund leżeć a to na doopce a to na brzuchu a to na kolanach. Piknikowaliśmy szybko gdyż lasek nienasłoneczniony i wkrótce powiało chłodkiem. Kończę bo dostałam potwierdzenie naszego dzisiejszego wyjazdu pod namiot, który zakupimy rychło. 

O diecie cisza, bo potrzeby takiej nie mam. Wolałabym raczej pomknąc rowerem. Jedynie szukam fajnych pomysłów na lekkie jedzonko i niekiedy nawet stosuję  


  • nonos

    nonos

    16 lipca 2011, 16:34

    Widzę, że to jakaś taka ogólniejsza tendencja "rozsypkowa";-) Pozostaje żyć w nadziei, że co samo przylazło to i samo pójdzie... Tia... Akcja z kakao ... to zdjęcie...... cóż, rozumiem stan "po". Jedna sekunda zmienia najbliższą godzinę. A waga jest gupia! I już.