Drugi więc dzień przymusowej diety w trakcie.Krople miętowe popijam obficie. Apetytu na szczęście brakuje. Motywacja do odchudzania nie pojawiła się w dalszym ciągu, co specjalnie mnie nie martwi. Wystarczy mi te 2 kg zrzucić i zrobie to mimochodem albo podczas 2 dniowej choroby morskiej która czeka mnie w maju!
W domowym zaciszu przygód nie brakuje. Majka zdecydowała ze chce trenować piłkę nożną i korzysta z darmowych do końca lata treningów organizowanych przez klub sportowy. Jakieś 2 tygodnie temu panie trenerki w nagrodę za coś tam obiecały dziewczynkom zajęcia na lodowisku. Tomek zawiózł Majkę ?dumną posiadaczkę różowych nigdy nie używanych czyli nowiuśkich łyżew? na lodowisko w centrum miasta a sam wypożyczył sobie odpowiedni osprzęt. Slizgali się jakieś 10 minut radośnie a potem Maja sie wykopyrtnęła i łyżwa przecieła dłoń. Przejażdzka ambulansem i 8 szwów gwarantowane. Tomek spisał się bardzo dobrze w akcji ratowniczej, jego udział Maja oceniła wysoko słowami " tato, myliłam się co do ciebie" Trzeba przyznać że relacje na lini ojciec? córka bywają ostatnio nerwowe i napięte.
Sonia grzeczna i zorientowana na codzienne spacery do "kopków" czyli koników ze stadniny którą ogląda sobie przez okno.
Tyle na razie wieści z Islandi. Dni do wyjazdu do Polski już odliczamy. Zostało 42 !!!
Jestem nastawiona optymistycznie. Pieprzyć pms?y i okrągle urodziny!
nanuska6778
12 kwietnia 2012, 16:23GRRRRRR!!! Ja mam zepsuty piekarnik!!! Mezowi to nie przeszkadza (i tak nie umie naprawic:-))), Zlota Raczka niewiadomokiedy przyjdzie:-((( A polskich sklepow u mnie niet:-((( No, jest jeden w barcelonie, ale po kawal twarogu nie bede sie tlukla 100 km:-)))
nanuska6778
12 kwietnia 2012, 15:53A Ty wie, kiedy ja ostatnio jadlam krowki??? rok temu:-( No i jeszcze nie ruszylam zadnej:-)tak sobie na nie patrze i sie nimi ciesze:-))) A murzynki dla meza - bo sie w nich zakochal, bedac w Polsce:-)
DominikaSW
11 kwietnia 2012, 21:45w końcu coś napisałas;) już myślałam, że Wam śnieg internet przysypał;)
fiona.smutna
11 kwietnia 2012, 20:21no w koncu jesteś, skrobne więcej potem... ale jesteś:)
aganarczu
11 kwietnia 2012, 18:42No to bedziesz miala PL dosyc po takim czasie albo nie bedzie Ci sie chcialo wracac bo ludzie roznie reaguja :-) Ja lece koniec czerwca ale tylko na 2 tygodnie - bedzie krotko i intensywnie. W piatek przylatujemy a juz w sobote jestesmy na weselu....
nanuska6778
11 kwietnia 2012, 18:00No wlasnie, wracasz do Polski??? A na temat: relacje "ojciec-corka" to moglabym tomy napisac... Co ciekawe, dogaduja sie bardzo dobrze. Gdy mnie nie ma:-))) Przy mnie skacza sobie do oczu jak dwa indory:-) Chyba Im przeszkadzam...:-)))
aganarczu
11 kwietnia 2012, 16:55Ale tak jedziesz na zawsze czy tylko na jakis czas?