Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
c.d długiej niedzieli


Po porannym popasie, na które złożyło się musli z mlekiem i jogurtem truskawkowym (och! polskie truskwy...)

 mam czas wolny i to wyłącznie dla siebie. Zrobiłam fajniusi prysznic z dodatkami, czyli peelingiem i pachnącym żurawinowym balsamem, po którym zawsze mam ochotę na budyń, nie wiedzieć czemu... hi hi. Odbyłam też krótka podróż windą z 5 na 1, żeby zapisać sie na niedzielne pranie. Stop! cisza... Tomek coś gada przez sen... Śmieje się..

 -z czego sie smiejesz?
-bo wygrałem
-a w co grałeś?
-no.. z tymi faxami... byłem najlepszy
Ale jaja... co ci faceci maja w głowach? ciagłe rywalizacje,  nawet nie odpocznie taki we śnie. Z drugiej strony to, że ja tu pisze o śniadaniu, prysznicu i praniu ma być niby bardziej zajmujące? 
 
Na goraco relacja z Tomkowego spania
-śniła mi sie moja była dziewczyna... schudła   
-co robiliscie?
-nic spacerowaliśmy, bylismy na pizzy
-(coś bredzi) chodziła goła po domu
-gdzie? po naszym?!!!
-ty nic nie rozumiesz... ona była z chłopakiem

Faktycznie, nie za bardzo... i co to za insynuacje, że niby schudła, to ma mnie zmobilizować? I że goła? 
Takiej komedii sie nie spodziewałam, warto było wstać cud świt z pianiem prawie koguta dla tych dialogów. Czekam na ciąg dalszy.