Zupa nie była za słona. Była idealna. Kurka, jaka ona była zajebiście dobra. Rybna zupa nigdy nie była w moim rodzinnym domu praktykowana, raz spróbowałam u mojego wujostwa, taką prawdziwą rybną, na wywarze ze łbów, zaprawioną odpowiednio rybim smrodkiem. I takie miałam skojarzenia z omawianą zupą az do wczoraj. Zupa Kalego była jedynie z dodatkiem ryby a przepis zaczerpnięty z jakiejs orientalnej kuchni, tak myślę sobie że tajskiej. I co tam miła nasza Anna wymacała jęzorem? Ano kawałki białej ryby, krewetki, mango, mleczko kokosowe, czerwoną paprykę, zieloną kolendrę i żółte curry. Resztę składników nie pamiętam. Kolorek miała intensywnie jasnopomarańczowy, konsystencję leciutko zagszczoną a smak niebiański. Na 1000% spróbuję ją odtworzyć, tylko co mi z tego wyjdzie? Jeszcze poszperam w sieci i przyjżę się przepisom.Spóźniłam się starym zwyczajem Guzdrałek jakieś 20 minut, chociaż w efekcie byłam grubo przed czasem, bo Kale wyrobił sie z zupą dopiero na drugą. Moje ciacho też wypadło nieźle, pachnące jabłkiem i cynamonem, świeżuteńkie i jeszcze ciepłe. Sonia dostała prezent od firmy, komplet z polaru ale chyba wymienię na większy, bo z rozmiaru wynika, ze bedzie dobry latem przyszłego roku.
Nie zdążyłam uwiecznić konsumpcji zupy, bo sama spieszyłam się zeby zdążyć przed Sonią i jej porą wrzasku.
Ale jest spożycie ciasta, proszę bardzo.
Kale stwórca zupy to ten bez włosia na głowie.
Valentyna na pierwszym planie, wczoraj zakasała rękawy i zabrała się za porcjowanie.
I moja pięknotka w stroju galowym, tyllko obuwie troszkę hehehe niewyjściowe.
mamigora
8 listopada 2009, 18:05nie ma sprawy...dostaniesz cynk ze złotkiem a nawet perełka filmową jak się tylko jakaś trafi:) A Księzyc obejrzyj koniecznie, to film Duncana Jones'a syna....Davida Bowie:) Tatuś zdolny i w tym przypadku niedaleko pada jabłko od jabłoni..choć tu przemawia przeze mnie subiektywizm:)
mamigora
8 listopada 2009, 10:26Sądząc po składnikach zupa musiała być wyborna, sądząc po cynamonie szarlotka tez;) Wszystkiego bym zjadła...Sonia ma takie przenikliwe spojrzenie..uuu...bedzie z niej jaka pani profesor:)
fiona.smutna
7 listopada 2009, 14:31rozbrajają mnie takie małe panienki:)))))) a zypa rybna kojarzy mi ise jak i tobie wcześniej.... raczej nie do przełknięcia. Potrafi być smaczna, powiadasz.... czas kiedyś spróbować:)))) Miłego dnia:)
joanna1966
7 listopada 2009, 13:45mmmm...tatowa córa:) Czy oni tę zupę w hurtowych ilościach warzyli, czy symbolicznie na okolicznośc przybycia Soni z maminą??? Czy oni żywią się rybami z upodobaniem, tak jak my świniną? Bo na tych rybach to muszą zdrowi byc jak byk!