Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania: Jak nie siłą to sposobem...
21 listopada 2009
Spisywanie zarzucone, bo i po co, skoro ustalony rytm wcinana, mało a często, nawet bardzo często całkiem mi odpowiada i nie mam potrzeby podjadania. Pedałuję uparcie. A waga spada. Mała na literę S ładnie współpracuje, bo jej też się rytm dnia stabilizuje i już wiem, ze tuż po naszym wspólnym śniadaniu będzie dłuższa drzemka co oznacza dla mnie że pora uronić kilka kropel potu. A nawet jak się obudzi, nie ma problemu, mam na nią patent. Stawiam nosidełko przed rowerem, ten dyngs do mierzenia pulsu zainstalowałam na kierownicy i on się majta jak wahadełko kiedy pedaluję, więc Sonia pod wpływem tej hipnozy lezy spokojnie a ja dojeżdzam do końca. W ogóle patenty na dzieci, dziwna sprawa... a to standardowe uwaga na Mikołaja za oknem albo że ci rózgę przyniesie, tomkowe marsz do kąpieli, bo ci zaraz papierosem dziurę wypalę na czole, czy też mój sprzed chwili idz wysmarkaj nos bo z katarem nie wpuszczają na basen... Sami naszym dzieciom taką kołomyję sprawiamy! Chociaż pogróżki Tomka zbywane są śmiechem i są częścią zabawy, nie jest wesolo tylko wtedy gdy Tomasz huknie oj! aż ja się boję .
Uroczo. U nas to ja chyba powinnam uczyć się od córci. Hmmm ... albo ze mną coś nie tak, albo a nią za dobrze :)
ailian
23 listopada 2009, 09:17
Ci za komentarz.. Posypało się, owszem, ale nie będę tutaj truć... Bardzo mi się podoba Wasze życie i te codzienne dialogi, które opisujesz. Dzięki również za to. Pozdrawiam Cię serdecznie.
Sposoby i sposobiki:). Mój ulubiony polegał na wmówieniu naiwnemu dziecku, że rodzice mają takie niewidzialne trzecie oko, którym widzą przez ścianę wszystkie sknute przez potomka wyczyny;-))) Aż szkoda, że taki inteligentny i tak szybko się domyślił, że to blef;-))) Aaaa.... jeszcze jeden blef był skuteczny i to przez wiele lat. Muszę przyznać, że szczęśliwie nigdy młody mnie nie sprawdził:). Gdy już wszelkie namowy i przekonywania lub groźby nie odnosiły żadnego skutku mówiłam: liczę do trzech i wtedy zobaczysz! Raz! Dwaaaaaa..... Ufff! nigdy nie doliczyłam do trzech i dzięki opatrzności nie musiałam kombinować co takiego strasznego jest po: "Trzy!";-)))))
mamigora
21 listopada 2009, 23:09
hehe...no sposoby macie eleganckie na dzieci, przemawiają do wyobraźni i o to biega. U nas, im bardziej konfabuluje, tym chetniej moje dziecko się słucha...np. chodź juz do autka, bo musisz mu podokrecac śróbki w kołach...albo...włóz zabawki do koszyka, bo ci w nocy uciekną przez balkon...i takie tam dyrdymałki:)
joanna1966
21 listopada 2009, 22:24
a nasza drzemka poszłaaaa...! tomkowy patent niezły:))) darcie szat i zawał u pani minister od torebek i tubisi - murowany!
Elik76
23 listopada 2009, 11:53Uroczo. U nas to ja chyba powinnam uczyć się od córci. Hmmm ... albo ze mną coś nie tak, albo a nią za dobrze :)
ailian
23 listopada 2009, 09:17Ci za komentarz.. Posypało się, owszem, ale nie będę tutaj truć... Bardzo mi się podoba Wasze życie i te codzienne dialogi, które opisujesz. Dzięki również za to. Pozdrawiam Cię serdecznie.
nonos
22 listopada 2009, 16:45Sposoby i sposobiki:). Mój ulubiony polegał na wmówieniu naiwnemu dziecku, że rodzice mają takie niewidzialne trzecie oko, którym widzą przez ścianę wszystkie sknute przez potomka wyczyny;-))) Aż szkoda, że taki inteligentny i tak szybko się domyślił, że to blef;-))) Aaaa.... jeszcze jeden blef był skuteczny i to przez wiele lat. Muszę przyznać, że szczęśliwie nigdy młody mnie nie sprawdził:). Gdy już wszelkie namowy i przekonywania lub groźby nie odnosiły żadnego skutku mówiłam: liczę do trzech i wtedy zobaczysz! Raz! Dwaaaaaa..... Ufff! nigdy nie doliczyłam do trzech i dzięki opatrzności nie musiałam kombinować co takiego strasznego jest po: "Trzy!";-)))))
mamigora
21 listopada 2009, 23:09hehe...no sposoby macie eleganckie na dzieci, przemawiają do wyobraźni i o to biega. U nas, im bardziej konfabuluje, tym chetniej moje dziecko się słucha...np. chodź juz do autka, bo musisz mu podokrecac śróbki w kołach...albo...włóz zabawki do koszyka, bo ci w nocy uciekną przez balkon...i takie tam dyrdymałki:)
joanna1966
21 listopada 2009, 22:24a nasza drzemka poszłaaaa...! tomkowy patent niezły:))) darcie szat i zawał u pani minister od torebek i tubisi - murowany!