I na całe szczęście. Niestety większość moich wyzwań nie zostało przeze mnie dotrzymanych. Nie udało mi się schudnąć przez Święta - przytyłem, ale na szczęście niewiele - jedynie 100 gramów. Wyzwanie przepadło. W pierwszy dzień Świąt nie wziąłem ze sobą butów do biegania, gdyż uznałem, że te kilka godzin spędzę z rodziną - przy stole. Widujemy się jedynie dwa razy w roku, a i tak mamy ze sobą słaby kontakt. Pierwszy dzień Świąt upłynął mi pod znakiem obżarstwa, choć w dużo mniejszym wymiarze, niż w przeszłości. Z przykrością muszę stwierdzić, że moją całą rodzinę raduje przesiadywanie godzinami przy stole, zajadanie się tłustymi potrawami, zapijanie ich alkoholem i tycie. Nic sobie z tego nie robią, a takie rzeczy, jak diety czy odchudzanie traktują jak dziwactwo. Mnie traktują jak dziwaka. Nie napiłem się z nimi - w tym postanowieniu wytrwałem (najtrudniej będzie w Sylwestra, ale myślę, że dam radę). Nie poćwiczyłem też wcale i zarzuciłem PLANKA. Będę musiał zaczynać od nowa. Drugi dzień Świąt był zupełnie odmienny. Od rana wyprawa w góry z żoną i znajomymi - 15 km po Karkonoszach. Na dole 14,5 stopnia C, na górze 0 stopni C, lód, śnieg, mgła i silny wiatr. Po zejściu z gór - kąpiel w wodospadzie Podgórnej w Przesiece - temperatura wody 3 stopnie C. Po raz pierwszy na jeden raz - 4,5 minuty bez wychodzenia. Byliśmy rozrywką dla kuracjuszy, którzy w sobotnie popołudnie wybrali się na spacer nad wodospad, nawet zdjęcia nam robili. Po powrocie do domu kawa u znajomych. Pierwszy dzień zgodny z założeniami diety. Dziś poranny pomiar: 98,8 kg. Niewiele zabrakło do wagi wyjściowej. Pod choinkę dostałem w prezencie nową wagę wskazującą przybliżony skład ciała - do dzisiejszej wagi 28,1% tłuszczu i 52,5% wody w organizmie. Na śniadanie sok - odnalazłem szpinak kupiony jeszcze przed Świętami i lekko podsuszony już. Sok z selerem naciowym, jabłkiem, pigwą (niewiele mi już zostało), kiwi i ananasem. Dziś dużo witaminy C w soku. W południe tradycyjnie morsowanie - dziś podobnie jak wczoraj - 4,5 minuty na jeden raz. Woda miała dziś temperaturę 7 stopni C, ale dużo trudniej było do niej wejść niż wczoraj. Po morsowaniu - zupa cukiniowa i chleb z pesto. Po południu zaplanowałem bieganie - ok. 10 km. Zbliżamy się powoli do końca roku. Jak do tej pory w grudniu 2015 r. przebiegłem 99 km + 15 km chodzenia po górach. Dzisiejsze bieganie spowoduje, że dotrzymam kolejnego wyzwania - "bieganie 100 km w grudniu". W środę Bieg Morsa w Przesiece 5 km + morsowanie. W czwartek Bieg Sylwestrowy w Trzebnicy 10 km. Czas się wziąć porządnie do roboty!
nikapl
27 grudnia 2015, 17:27Ja tez po swietach mam wiecej kilo, niestety, ale wczoraj spacerowo i dzis też ok 10 km, nowym roku, zmiany, zmiany, powodzenia -:)
tombom
27 grudnia 2015, 19:29Tobie również tego życzę :-)
AMORKA.dorota
27 grudnia 2015, 16:35Myslalam,ze abstynencje rozpoczynasz po Sylwestrze...ja coraz czesciej tez o tym mysle,bo alkohol obojetnie w jakiej postac i iloscii nie sprzyja mi.
tombom
27 grudnia 2015, 19:28Już rozpocząłem i bardzo się z tego cieszę. Co masz zrobić jutro, zrób dziś. Ostatnio gdzie nie pojadę w gości, tam pije się alkohol. Mnie to już na szczęście nie dotyczy i dobrze się z tym czuję.
Ivonneee
27 grudnia 2015, 14:28Karkonosze Kocham <3 Dobrze, że część Świąt aktywnie! :) Powodzenia na biegu!
tombom
27 grudnia 2015, 19:29Dzięki :-)