Wczorajszy dzień i wieczór był koszmarem. Prawie 16 godzin pracy przy komputerze, bez chwili przerwy odbiło się na mnie wieczorną (a właściwie nocną) gorączką... Oczy mało co nie wyszły mi z orbit i jeszcze do tego nie mogłam zasnąć. Oczywiście nie ćwiczyłam nic, nie posmarowałam się balsamem i nie pomasowałam... Czyli dzień totalnej klapy. Ale praca wykonana i to się liczyło...
Wczoraj zjadłam:
Śniadanie: Musli
II śniadanie: banan
Obiad: tortilla graham z kurczakiem i warzywami
Kolacja: pół bułki razowej z miodem
Dziś:
Śniadanie: 1,5 kromki chleba razowego z miodem
Obiad: Zupa pomidorowa, bułka razowa z burgerem z wędzonego łososia i warzywami
Kolacja: Sałatka z kaszą bulgar
Mało posiłków, ale pół dnia przespałam...
Ćwiczyłam:
- Callanetics (ok 45 minut)
- 25 minut Pilatesu
Jutro chciałabym wrócić do "formy"...
running.girl
9 grudnia 2016, 12:56Nie zawsze możemy wszystko zrealizować tak jak by się chciało, bo doby brakuje, ale super że i tak poćwiczyłaś :)
angelisia69
9 grudnia 2016, 03:18czasem trzeba wybrac priorytet,ale postaraj sie na przyszlosc chociaz o 15min przerwy na kazde 2h. Powodzenia