więc....
Zaczęło się wszystko w zeszłym roku, w zimie. Siedziałam na stancji, rozmawiałam ze współlokatorką, która była nieziemsko wręcz chuda, pomimo tego, że jadła za trzech! Nie byłam zazdrosna, bo ja chyba nigdy wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak byłam gruba w obecnym momencie. Moja mama jest duża, babcia... przyjęłam więc, że tak ma być. Że i tak nic się nie da zrobić, i nic nie robiłam. Aż w okolicach własnych urodzin, weszłam na wagę. Zobaczyłam,z tego co pamiętam 89 kg.... Boże.... byłam wstrząśnięta, to było więcej jak w liceum, kiedy pierwszy raz poczułam się gruba, na ważeniu - u pielęgniarki, na koniec szkoły:| Wtedy uświadomiłam sobie, że nie chce już być 22latką, otyłą, która już nosiła rozmiar 46, bo 44 robił się przyciasny :( Przepłakałam wtedy całą noc, a przez następne dni - nie jadłam z żalu, albo z poczucia winy, sama nie wiem. Brzydziłam się siebie i jedzenia.kiedy zaczęło mi brakować siły na wszystko, stwierdziłam, że jeść jednak trzeba, ....ale co? jak ? kiedy? tego nie wiedziałam. Zasiadłam więc przed laptopem. Przez następne kilkanaście dni, zdobywałam podstawową wiedzę, o odchudzaniu. Bo nie wiedziałam nic. wtedy dotarło do mnie, co ja ze sobą zrobiłam..... okropieństwo!
jadłam kiedy chciałam, nawet w nocy. Uwielbiałam jeść dużo - bo nie jadłam po to, żeby zjeść i odejść od stołu, wstawałam od niego dopiero - jak czułam już pewnego rodzaju ból brzucha, to wtedy oznaczało, że w końcu się najadłam. Jadłam chipsy - np cała TV PAKĘ laysów na raz. Piłam mega dużo piwa - 4 puszki potrafiły iść bez problemu. Nie jadałam regularnie. Telewizja bez przekąsek nie istniała. A na zajęcia sportowe oczywiście nie chodziłam - bo byłam gruba. Nie będę się przecież na śmiech innych narażać, prawda? - moje ówczesne tłumaczenie....
Zaczęłam od wywalenia kalorycznych bomb z jadłospisu. Nie jadłam słodyczy, tłustych mięs, frytek itp. Starałam się też jeść w miarę regularnie. No i zaczęłam w końcu ćwiczyć. Zaczęłam od marszobiegu - cyberkardio, z gazety shape, który ściągnęłam z internetu. Wiem, że to może nie wysiłek na najwyższym poziomie, ale wtedy, to było dla mnie nie lada wyzwanie. Na początku ledwo dawałam radę. Ale jak zobaczyłam, że daję radę, że lepiej się czuję, to nie poddałam się. Na wagę nie wchodziłam, nie chciałam kolejnego szoku. Tak więc zaczynając w lutym - zważyłam się pierwszy raz po kilku miesiącach i doznałam szoku - boże ujrzałam 78 kg! byłam przeszczęśliwa, okazało się, że jednak można:) wystarczy chcieć:) Od tamtej pory:
- jem regularnie, najpierw 3 razy dziennie, potem, gdy już nie chciałam chudnąć, a ustabilizować wagę, 4 razy dziennie. o godzinach: 8.00, 12.00, 15.00, i 18.00 .
- ćwiczę 4 razy w tygodniu: na przemian, w zależności na co mam ochotę, aerobik, rower, stepper, bieg, marszobieg no i ostatnio dodałam 8 minute legs, bo chcę ujędrnić uda:)
- piję dużo wody. Nie tykam soków, chyba , że warzywnych, te owszem:) Odzwyczaiłam się od KAWOHOLIZMU (piłam 6 -7 kaw dziennie, a przecież ona odwadnia organizm....). Dziś piję max 2 kawy dziennie.
- piję mleko odtłuszczone, podobnie jogurty, twarogi itp. Jem masę warzyw.
- rano piję kleik z siemienia lnianego - nie mam dzięki niemu zaparć ani wzdęć., Nie czuje tez głodu, więc nie podjadam.
- najpierw, w początkowych okresach odchudzania,pozwalałam sobie na "szalony piątek" (wieczór bez diety, z alkoholem i przekąskami) raz, dwa razy w miesiącu. W końcu jestem młoda, studiuje, nie mogę się od wszystkiego odciąć. Mi też się trochę rozrywki od życia należy. I nie tyłam od tych dni Kochane!na drugi dzień ćwiczyłam, i jadałam lekko - nie przybywało mi ani grama:) Dzisiaj, pozwalam sobie na takie wieczory raz w tygodniu, jeśli jest okazja:) Przy czym nie zjadam już całej paczki laysów, czy coś..... ale np zrobię z Ukochanym pizzę sama, na mące razowej, bez tłustych dodatków,ale to jednak pizza prawda?:) Albo zjemy w knajpce, napijemy się piwa czy wina....:) Odskocznie są nam wszystkim potrzebne. Dzięki temu nie rzucam się an co dzień na przekąski. Codziennie zdobywam nową wiedzę, nowe przepisy. Studiuję w internecie z uporem maniaka porady i artykuły, żeby wiedzieć jak najwięcej o zdrowym żywieniu, i wszystko staram się wykorzystywać jak najlepiej potrafię:)
Co prawda, nabawiłam się też anemii przy odchudzaniu i kuracji alergicznej, ale to nic, leczę się, i wszystko będzie dobrze:) I tak uważam, że było warto. Teraz już nie wiem co to zadyszka na spacerze, nie pocę się jak świnia wręcz, noszę rozmiar 36 i nie wstydzę się siebie:)
Buziaki!
TwardaJa
7 lipca 2010, 07:19nie mam do końca pojęcia,czy obniżałam kalorie. bo nie potrafiłam ich na początku liczyć, nauczyłam się z czasem. Ale jeśli mamy się kierować moimi odczuciami, to nie obniżałam, bo ja i tak stanowczo zmieniłam styl życia i jedzenia. waga spadała bardzo szybko, a w okresach przestoju : nie załamywałam się, bo i tak byłam dumna z tego, że w ogóle schudłam. przeczekiwałam ze 2 tygodnie,nie zmieniając nic, i waga spadała dalej znowu. Buziaki!
Hachiko
6 lipca 2010, 18:28Ci wytrwałości!! Gratuluję determinacji, silnej woli i zdrowego rozsądku. tak powinna podchodzic to tego każda osoba która chce zdrowo schudnąć nie na chwile a na stałe..zmiana nieziemska. rewelka :) możesz być z siebie mega dumna :) zadroszczę!!
Grubolina
6 lipca 2010, 17:11Wspaniała historia, i Ty jesteś wspaniała! Z takim podejściem jojo Ci nie grozi. Bardzo lubię czytać Twój pamiętnik, zawsze coś wartościowego przemycisz :) Liczyłaś kalorie podczas kuracji odchudzającej? Cały czas trzymałaś tyle samo, czy potem musiałaś obniżać?
Karolcia1158
6 lipca 2010, 14:55gratuluje! po prostu uwielbiam czytać twój pamiętnik, bardzo pomagasz;))
marzumarzu
6 lipca 2010, 12:39Gratuluję sukcesu,wyglądasz świetnie!
12034
6 lipca 2010, 11:07Wyglądasz super. Świetna zmiana. A ile kalorii się powinno spożywać w ciągu dnia?
TwardaJa
6 lipca 2010, 10:52ja nie chciałam obrażać, świnek, chciałam obrazić starą mnie :) haha:) dziękuję za komplementy kochane:):*
anet34
6 lipca 2010, 10:38Gratuluje!! ślicznie wyglądasz !!!
nat.witk
6 lipca 2010, 10:01gratuluje sukcesu. jak się mądrze podchodz do zycia to wtedy się wygrywa :) nie podoba mi się tylko porównanie do pocenia się jak swicnia. my nie wiemy czy swinie się pocą. a poza tym świnie to jedne z bardziej inteligentnych zwierząt! a tak bardzo nie doceniane. rady swietne. pozdr :)
kunia333
6 lipca 2010, 09:44Gratulację takiego wyniku:*
Viola740302
6 lipca 2010, 09:41gratuluję, rewelacyjny wynik::)))i ślicznie wyglądasz.
aniela.aniela
6 lipca 2010, 09:09Dzięki za opis walki i sukcesu. Myślę, że bardzo mądrze i konsekwentnie podeszłaś do tematu, co jak widać zaowocowało. Ściskam serdecznie
MINIsterka1986
6 lipca 2010, 09:03gratuluję, kawał dobrej roboty :) jestem z Ciebie dumna:) pozdrowionka i buziaki :*