Normalnie...... RADOŚĆ Waga dziś rano pokazała 55,1 kg:) Nie przytyłam! Nie schudłam. Pierwszy etap stabilizacji poszedł świetnie:) Ależ byłam szczęśliwa....:) Dzisiaj weszłam w drugi etap - 1500 kcal przez następne 11 dni:) Dzisiaj znowu czuję się objedzona - czuć te 100 kcal więcej oj czuć haha:) dobrze, że przez te 11 dni może się mój brzusio dostosować :)
Coś ja się dzisiaj nie czuję najlepiej - ta burzowa aura, trochę mnie "przygasiła" . Jestem jakaś senna, nawet drzemałam w dzień, a głowa boli mnie niemiłosiernie....
Dzisiaj wieczorem, nie planuje biegania - ale ćwiczenia na brzuch i 8 minute legs + rozciąganie, na pewno będą
Moje menu:
Śniadanie: bułka wieloziarnista, wędlina drobiowa z warzywami, jajko na miękko, papryka biała, pomidor +kleik. SUMA: 427 kcal
II śniadanie: musli z mlekiem 0,5%, 2 śliwki. SUMA: 307 kcal
Obiad: (miała być zupa szczawiowa dalej, bo dużo jej nagotowałam, ale zapomniałam, że zabielałam mlekiem i jogurtem....burzowa aura - no i szybko skisła ) 1 kabanos drobiowy, bułka wieloziarnista, papryka biała, surówka (kupna). SUMA: 472 kcal
Kolacja: serek homogenizowany waniliowy z połową jabłka i śliwką, połowa jabłka z cynamonem. SUMA: 320 kcal
Suma: 1526 kcal:) ładnie wyszło prawda? Ja jestem zadowolona. Wypiłam tez dziś około pół litra wody (jeszcze przy ćwiczeniach pewnie trochę dopiję) , 2 herbaty zielone no i standardowo - 2 kochane kawy:)
Na razie uciekam z psem na spacer..... Buziaki!
Pa !
idealnafigurka
2 sierpnia 2010, 15:37Hej Kochana:* uwielbiam ogladac Twoje dania, u Ciebie zawsze tak smacznie, ciesze sie z Toba, pozdrawiam:*
Chicasa
2 sierpnia 2010, 03:57wow mialas swietne menu an ten dzen! oby tak dalej ! walczymy! :))
Carmellek
1 sierpnia 2010, 23:26W takim razie wielkie gratulacje, fajnie, że tak dobrze Ci idzie i do tego nie tyjesz i oby tak dalej było. A jeśli chodzi o ból głowy słyszałam, że należy pić dużo wody, ale wiadomo może to od pogody. Trzymaj się :]
poziomkowa1986
1 sierpnia 2010, 22:14Gratuluję udanej i smacznej stabilizacji :) A co do mojego teścia, małego i kudłatej - jak on jej krzywdę zrobił, teściowa nie skarciła - uznała za wypadek, jak una chciała go złapać - skarciłam ją, uważam, ze psa mam rozpieszczonego, ale wychowanego - słucha się bardzo i jest dobrze nastawiona do ogółu ludzkości, niestety smarkacz udaje, ze nie rozumie, kobinuje, a teście folgując mu wychowują go i mnie to strasznie denerwuje, nie zawaham się stwierdzić, ze nasz psiak jest od smarkacza lepiej wychowany.
Hachiko
1 sierpnia 2010, 21:48udalo się..stabilizacja pieknie Ci idzie..oby tak dalej ;*
Chemiczka83
1 sierpnia 2010, 21:12Pieczone jabłko bardzo smakowało, a co najważniejsze zaspokoiło moją chęć na słodkie bardzo skutecznie:) Dzięki za rady odnośnie stabilizacji. Teraz już się jej tak nie boję:)
TwardaJa
1 sierpnia 2010, 20:54hmmm... ja dużo o stabilizacji czytałam, już drugi raz zresztą, bo drugi raz jestem an tym etapie. Z tym tylko, że teraz chudnąc te 1,5 kilograma, to nie miałam wielkiego "parcia" i nie śpieszyło mi się. Dlatego nie śpieszy mi się tez ze stabilizacją. Ja przyjęłam 11dniowy okres przejściowy kolejnych 100 kcal. A czytałam, że można śmiało robić nawet 7dniowe okresy przejściowe, od 50 -150 kcal i tez nie powinno się tyć. Zwiększając kaloryczność o 100 kcal na miesiąc na pewno nie przytyjesz nawet przy dwóch dniach pełnej kaloryczności. Mówię ci to z całym przekonaniem - bo moja poprzednia stabilizacja trwała 8 tygodni (wtedy okres przejściowy miałam 7 dni), i w drugim miesiącu wprowadziłam już "szalone piątki" i nic nie utyłam. a to przecież aż 4 dni w miesiącu pełnej kaloryczności:) Wtedy jadłam już na poziomie 2100- 2300 kcal, ćwiczyłam dalej 3 -4 razy w tygodniu, miałam szalone piątki i nic przez okres 5ciu miesięcy nie przytyłam. Nie myśl aż tyle o tych regułach, skoro teraz zwiększasz kaloryczność, a nie tyjesz, to na pewno ci to nie grozi:)
Chemiczka83
1 sierpnia 2010, 19:51Cieszę się, że waga jest taka jak być powinna:) Ja cały czas myślę nad stabilizacją. Tak właściwie to chyba już ją poniekąd zaczęłam zwiększając kaloryczność, ale jak narazie mam sporo wątpliwości i nie wiem jak się zabrać tak naprawdę do tej stabilizacji. W sumie to schudłam przez miesiąc prawie, że do wagi pożądanej (56,5kg). Od tego czasu zwiększyłam kaloryczność o jakieś 100kcal i przez kolejne dwa tyg. schudłam do 55,7kg. Chciałabym dojść do 55kg, no może 54kg, ale to już ostatecznie. Dla mnie idealnie byłoby tak co miesiąc zwiększać kaloryczność, żebym zdążyła się przyzwyczaić do wielkości porcji. A z tego co czytałam to stabilizacja powinna trwać tyle ile się chudło. A może dłużej? Mogę robić tak, że zwiększać kaloryczność co miesiąc, ale jeden, dwa razy w ciągu miesiąca jeść więcej powiedzmy do całkowitej przemiany materii? Czy w ten sposób nie przytyję? Słyszałam, że należy podczas stabilizacji robić dwa dni o zmniejszonej kaloryczności... Trochę jeszcze jestem w tym wszystkim zagubiona...