Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Bye bye... South Bitch!


Zdecydowałam się przerwać tę drakońską dietę. To nawet nie chodziło o towarzyszące mi cały czas uczucie głodu, ja po prostu nie miałam na nic siły. Wczoraj miałam pomóc Mamie umyć okna i co? Ledwo dałam radę dwóm. Nie miałam siły chodzić, o innych ćwiczeniach w ogóle nie było mowy. Poza tym zaczął mi się @ i potrzebuję jeszcze więcej energii niż normalnie.

Co to za dieta, na której ja mam się tak strasznie męczyć? Ja rozumiem zminimalizowanie ilości węglowodanów w diecie, ale nagłe całkowite ich odcięcie to po prostu głupota. Wrócę sobie powolutku do starej diety: rano własnoręcznie sklecone muesli, później drugie śniadanie (owoce etc.), na obiad warzywa, ryba z piekarnika, ewentualnie kurczak, jakiś ryż. Poza tym mnóstwo sałatek, czasem trochę ciemnego chleba - bez ograniczeń typu "nie wolno ci jeść marchewki". Na swojej diecie chudłam powoli, ale konsekwentnie, nic na mnie nie wisiało, bo miałam siłę ćwiczyć.

Z  dr. Agatstonem pewnie nie do końca się pożegnam, bo niektóre przepisy SB (te z drugiej fazy) są naprawdę rewelacyjne. Póki co, postaram się jak najłagodniej wyjść z nieco skróconej fazy pierwszej i kontynuować własną dietę, na której kiedyś udało mi się zrzucić 16kg :)

Pozdrawiam!
  • p.niezapowiedziana

    p.niezapowiedziana

    4 września 2013, 20:46

    dokładnie, dieta nie polega na tym żeby się głodzić, tylko zmienić jakoś zjadanej żywności i wielkości porcji :)