Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Duże wege-fotomenu, porażka przy ważeniu i horror
w kolanie.


Cześć dziewczyny!

Dzisiejszy dzień zaliczam do tych dziwnych. Zaczęło się od tego cholernego ważenia. Ósemka owszem, jest, ale spadek rzędu 1 kg w ciągu dwóch tygodni... Strasznie mało i nie powiem, że nie byłam zła, bo nie chcę okłamywać ani Was ani siebie. Mam tylko nadzieję, że to jednak mięśnie, bo sporo ćwiczę, nie podjadam, bardzo uważam na to, co jem, no i nie głodzę się. Nie wydaje mi się, żebym coś specjalnie zmieniła w swoich nawykach żywieniowych, więc nie bardzo rozumiem, skąd taka różnica. W pierwszym miesiącu -6 kg, w drugim tylko -3... Jasne, cieszę się, że spada, ale boję się, że nie uda mi się jednak tego lata wcisnąć w szorty L W zasadzie tym cały czas się motywuję, żeby znów nie męczyć się w długich spodniach przy 30°C... Zobaczymy, jak to będzie.

Ze złości na wagę postanowiłam pojechać na basen. Akurat jak zabierałm z łazienki żel pod prysznic i resztę kramu, mało nie upadłam z bólu. Nagle tak zarypało mnie kolano, że autentycznie myślałam, że nie ustoję. Po chwili trochę przeszło, zdążyłam wejść do swojego pokoju... i aż krzyknęłam. Ból po prostu nie do wytrzymania. Wystraszyłam się trochę, nie powiem, bo mam zwyrodnienie stawów kolanowych i grozi mi operacja... Poza tym miałam nadzieję, że skoro straciłam na wadze (i dalej tracę mimo ślimaczego tempa), mam szansę jej uniknąć. Teraz już nic nie wiem. Bój pojawił się zupełnie nieoczekiwanie, ani źle nie stanęłam, ani nie obciążałam tego cholernego kolana... Myślałam, żeby może jednak darować sobie ten basen, ale przypomniałam sobie, że jak ostatnio znów zaczęło mnie boleć, poszłam na rower i przeszło. W związku z tym, że dzisiaj zwyczajnie piź... zimno jest, zdecydowałam się jednak na basen. Pojechałam rowerem (co było złą decyzją, bo basen mnie wypompował i nie miałam siły kręcić odnóżami), popływałam 45 min. i faktycznie przeszło. Mimo wszystko po powrocie z Polski wybiorę się jednak do lekarza, bo nie podoba mi się to.

W necie wyczytałam, że nie powinno się pływać żabką (jedyny styl, jaki mam opanowany do perfekcji, wstyd, bo urodziłam i wychowałam się na Mazurach), bo strasznie obciąża stawy i lepszy jest styl grzbietowy. Nie wiem, kto to wymyślił, bo moje stawy chrzęściły przy stylu grzbietowym, a przy żabce najwyżej rypała mnie szyja i opiłam się trochę wody. Najważniejsze, że pomogło.

Przejdźmy teraz do przyjemniejszych rzeczy, czyli mojego dzisiejszego menu:

Na śniadanie o 08:45 czerwona (dla odmiany) owsianka z malinami i truskawkami (mrożonymi, dlatego była średnio słodka, ale i tak pyszna!):

Mocno spóźnione drugie śniadanie (wszystko przez ten cholerny basen) to resztki pysznego curry z cieciorką, które zamroziłam kilka dni temu i własnoręcznie zrobione mango lassi:

Obiad to znów ten cholerny gulasz... Już patrzeć na niego nie mogę. Szkoda wyrzucić, więc zamroziłam, ale naprawdę bym się nie spodziewała, że z puszki fasoli i pół kostki tofu będę miała żarcia na pięć dni! Do tego surówka z lekkim sosem koktajlowym (na bazie jogurtu naturalnego):

Podwieczorek to ogórkowe roladki J Miałam w lodówce potężnego ogóra (Jezu, jak to brzmi...) i nie bardzo wiedziałam, co z nim zrobić, więc luknęłam na Pinteresta i szybko znalazłam inspirację J Zrobiłam wszystko po swojemu, w środku jest tofu, pasztet sojowy, ajvar, papryka i resztki jogurtu naturalnego. Do tego dwa zawijaski z sałaty z pomidorem i ajvarem w środku oraz garstka warzyw, które mi zostały:


O 20.20 wcisnę w siebie jeszcze pół serka wiejskiego z jogurtem malinowym (wszystko się dzisiaj przesunęło o pół godziny) i to tyle na dzisiaj.

Co do aktywności fizycznej:

45 minut pływania
25 minut na rowerze (ha ha ha)
120 minut prasowania
20 minut z Mel B (cardio)

Śpijcie słodko :*

PS. Nie wiem, dlaczego moje zdjęcia na Vitalii mają taką shitową jakość. Kompresują je przy wgrywaniu czy co?

  • BeataPaulina

    BeataPaulina

    2 marca 2014, 11:27

    Z tym kolanem to trzeba uważać. Może skontaktuj się z jakimś trenerem, który doradzi jakie ćwiczenia wykonywać? To, że pływasz - to super! Bo z tego co wiem, basen jest najmniej "kontuzjogenny". A jeżeli chodzi o mój wegański pasztet - POLECAM, roboty jest tyle co 'kot napłakał'. Daj znać, prześlę Ci przepis ;)) Powodzenia!

  • keisho

    keisho

    1 marca 2014, 21:17

    ach wolałam być wobec Was fair i rozwiać wszelkie wątpliwości :) Dziękuję kochana za tak miłe słowa, naprawdę na duchu podnoszą :) Ale Ty to dopiero ładne zdjęcia robisz :D A co do wagi powiem Ci tak... myślę, że jest to naturalne, że waga coraz mniej będzie spadała. :( Ale może być też tak, że za następne dwa tygodnie zrzucisz 2 kg. Z wagą nigdy nic nie wiadomo, więc nie przejmuj się,chociaż wiem jakie to jest trudne. A co do kolana to koniecznie idź do lekarza! To, że wogóle pojawia się taki ból to już coś oznacza, nieważne, że ćwiczenia pomagają na to. Więc koniecznie! Trzymaj się :*

  • rusz.w.roz

    rusz.w.roz

    1 marca 2014, 21:08

    Mam podobny kolanowy problem, ale przysiadami i wykrokami w sumie wzmocniłam kolana i teraz rzadko odczuwam ból. Jeśli chodzi o wagę - widocznie jestem w stadium, w którym Twój organizm broni się przed kolejną utratą kilogramów, lub powinnaś zmienić plan treningowy. Sróbuj zważyć się na tanicie jeśli masz taką możliwość i na niej sprawdzać swoje efekty. Powodzenia, trzymam kciuki!

  • iness7776

    iness7776

    1 marca 2014, 21:05

    Ogóras był boski :))