Porażka. Jedna, za to wielka.
Na imię ma Agnieszka. Tak, tak. Właśnie ja jestem tą porażką.
Nie wiem już co robię źle, przestałam chudnąć, tyję. Na potęgę.
I to nie jest moje widzimisię tylko czysty fakt - ciuchy się same nie kurczą, guziki też się same nie przesuwają w spodniach.
Stanęłam dziś na wadze - 59.5 kg. Jakim cudem się pytam?! Ja rozumiem, że mam @.
Ale z reguły waga wracała do normy już po pierwszym dniu, a teraz? Nie mam pytań.
W każdym razie postanowiłam zadziałać rygorystycznie, drastycznie i obudzić ten cholerny organizm do pracy.
Białka - to będzie moje jedzenie przez najbliższy tydzień. Potem dołączę warzywa.
Czyli coś w Dukana polecę. Wcześniej mi pomogło, może i tym razem da radę...
Jestem zła, bezsilna i łapię się wszystkiego. Mam obrzydliwy cellulit na całym dole ciała, wielkie rozstępy - i nie, wcale nie przesadzam. Mam 20 lat, a wyglądam jak po niejednej ciąży. Pogratulować mi tylko.
Haydi
6 czerwca 2011, 11:57moze odżywiamy sie jakimś planktonem w powietrzu, bo ja też tyje i nie mam pojęcia czemu.
fruitcake
6 czerwca 2011, 11:00rzeczywiście dziwna sprawa. ale może to właśnie przez @. przecież nasze organizmy nie działają zawsze tak samo. może to po prostu jakieś wahania i niedługo wszystko wróci do normy. :) a rozstępy też mam, ale się nie przejmuję. prawie każda kobieta je ma. cellulit mi się za to zmniejszył od jeżdżenia rowerem. o. :)
fistaszki
6 czerwca 2011, 10:45mniej stresu:) tez walczylam i wciaz walcze z cellulitem, to ciężka katorga, ale trzeba sie nie poddawac... i duzo cwiczyc
lagoena
6 czerwca 2011, 10:12spróbuj trochę pooszukiwac organizm;) słyszałam, że metabolizm się budzi przy skakaniu kaloriami, czyli, że codziennie zjadasz inną ilość, raz mniej, raz więcej. ale ja tego nie próbowałam, więc nie mogę ci powiedzieć czy to na pewno coś daje;)