wczoraj wieczorem byłam piekielnie głodna
dlaczego? stwierdziłam że podudzia kurczaka gotowane utraciły część smalcu a on poszedł z Wisłą
więc zjadłam mniej więc ugotowałam na kolejnych nogach (dodając kości wołowe) i warzywach rosołek
waga z samego rana 65 ale po śniadanku przyszło wypróżnienie jak należy i 64,4
czyli wczoraj zjedzone o to śniadanie za mało....
UWAGA UWAGA JAK TO DZIAŁA NA SŁODKOŚCI I ALKOHOL:
mianowicie wczoraj miałam posiedzenie komisji samorządowej w której jestem i oczywiście Soplica (przewodniczący ma sklep z alkoholem) oraz sernik
powiedziałam że jestem na tescie dietetycznym i nie mogę takich rzeczy jeść, kawy ani herbaty czarnej też nie wypiłam i patrząc na te piękne serniki nie skręcało mnie ani odrobinę :)
2 dni bez kawy = lepszy sen = lepsze funkcjonowanie w ciągu dnia (jakiś paradoks?) herbatę piję tylko malinową z kardamonem lub melisę.... więc teiny kofeiny 0.
Dzisiejsze menu:
dziś mam rosołek którego nie wliczam do bilansu
400 g szpinaku
2 pałki kurze
polędwicę wieprzową ok 200 g
do tego 2 litry soku pomarańczowego
2 małe jabłka
50 g suszonych śliwek
60 g wiórów kokosowych
i ledwo na tym uciągnęłam:
2229,21 | 124,40 | 70,37 | 319,32 | 35,06 |
%: 24%, 14%, 62%
więc same rozumiecie że cukry proste u mnie to w dużej ilości zastępują energię
niewątpliwie mój organizm na czymś takim się odkwasza
niewątpliwie jest ciężko zrobić energię bez zbóż
niewątpliwie muszę zacząć kupować tłuściejsze mięso :) niż szynka wieprzowa - już lepszy schab - mam jeszcze łopatkę i w kolejnej partii może kupię karkóweczkę
na razie zjadłam kurczaka i część szpinaku i nie wiem jak ja to zjem, sok idzie na trening w większości, coś wypiję do obiadu, coś zostawię po treningu
do tego na koniec dnia reszta szpinaku z częścią szynki bo część pójdzie na obiad przed treningiem
nie wiem jak mój organizm się zachowywać na treningu będzie - kompletnie nie mam pojęcia
jabłka ze śliwkami i kokosem zjem do obiadu jako węgle i tłuszcze przed treningowe
jakoś nie jestem przekonana czy to mi da żyć- chyba do soku dodam gluta bcaa
nie biorę kredki bo przy takiej ilości czerwonego mięsa powinno być chyba z niego wystarczająco
kutkutdak
29 stycznia 2015, 23:02Hahaha, u mnie to bardziej zwlekanie się jest niż wstawanie ;)
VikiMorgan
30 stycznia 2015, 06:57u mnie też tak było
kutkutdak
28 stycznia 2015, 22:37Gąskę spróbuj, pyszota. A smalec jaki...
VikiMorgan
28 stycznia 2015, 22:46w biedrze nie widziałam a gdzie indziej mi się nie chce latać ją mam po drodze z ciopongu
kutkutdak
28 stycznia 2015, 22:55W biedrze czasem pojawia się mrożona. Ja akurat mam luksus, bo pod nosem targ i w soboty można w świeżych ptaszorach przebierać - prosto od okolicznych gospodarzy. :)
VikiMorgan
29 stycznia 2015, 07:12w soboty budzikom śmierć nie daję rady wstać :)