Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
no diet


totalnie nie jestem na diecie - od tygodnia nic nie wygląda jak dieta, nie ma nawet fitnessu i ruchu.
wszystko przez te debilne przeziębienie + @ się zbliża.
raz nie ma ochoty jeść niczego, aż zbiera mi się na wymioty. innym razem wchłaniam wszystko co popadnie, i nie jest to za bardzo zdrowe... a już wczoraj i dziś to przeszłam samą siebie. 
nie wchodzę na wagę bo aż boję się pomyśleć co tam zobaczę.
czuję się +/-. czyli raz mam w dupie dietę i myślę sobie: to taki tydzień przerwy, coś innego żeby złapać powera na dalszy ciąg odchudzania. a innym razem mam okropne wyrzuty sumienia bo zapewne drugą połowę lipca będę musiała poświęcić na odpracowanie dodatkowych kilogramów, które "wpadły" przez ten tydzień... 
7 z przodu na pewno jeszcze nie zobaczę w tym miesiącu. proszę tylko o jedno żeby na koniec miesiąca był jakiś spadek, słyszysz wago? po prostu "jakiś". nie proszę o nic więcej, tylko żeby ujrzeć mniej nić 82...
teraz jadę z moim chłopakiem nad morze. tam pełno pokus. i nie wiem jaką taktykę przyjąć - kompletne nic nie jedzenie niedozwolonych, tylko woda i herbata + zdrowe przekąski czy może na odwrót - pozwolić sobie i cieszyć się tym weekendem. chyba, że może coś po środku - UMIAR? zobaczymy jak wyjdzie. napiszę jak wrócę.
wiem jedno - od poniedziałku spinam dupsko, bo nie jestem zadowolona z tego tygodnia. 
brakuje mi zdrowego jedzenia, sporej ilości wody, tego lekkiego bycia, codziennej lekkiej kupy i fitnessu z siłownią. 
a dość mam już gili, smarków, chusteczek, kaszlu, chrypki, zmęczenia i słodyczy. TAK mam już ich dość. rzygam czekoladą. mam nadzieję, że to uczucie zapamiętam na długi czas...

pozdrawiam!
życzę miłego weekendu.
powrócę w poniedziałek ze zdwojoną siłą.