Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
wczorajsze narzekanie pomogło


pomarudziłam sobie wczoraj ale myślę że tego właśnie potrzebowałam. pomyślała sobie - od patrzenia w lustro i marudzenia nikt jeszcze nie schudnął, jak sama nie weźmiesz się za siebie to będziesz sobie tak tyć  i tyć aż wkońcu będziesz mieć nadwagę a potem otyłość. Wstałam i mówię tak koniec marudzenia włączaj skalpel ewy i let's go! i takim sposobem zaczełam ćwiczyć skalpel- właśnie jestem po drugim treningu(dzisiaj bylo mi ciężej niż wczoraj ale co tam dałam radę) Może ktoś powie że to wcale nie jest dużo ale dla mnie sam krok do przodu coś już znaczy. na razie się nie ważę bo po co się mam dołować i płakać że jestem taka beznadziejna. grunt że robię coś dla siebie- niby jeździłam codziennie rowerkiem stacjonarnym ale ja w sumie nie czułam że mięśnie jakoś intensywnie pracują, po skalpelu czuję że ćwiczę, a na rowerku jeździć po prostu lubię.jedynie czego się boję to że rozbudują mi się nogi.....mam nadzieje że taki efekt mnie ominie.

ćwiczy któraś z was skalpel??jakie efekty


a na koniec pokażę Wam moją tabelkę którą wstyd w sumie pokazywać;(

1.10 :( :( :( :(
2.10 :( :( :(  
3.10 ok. rowerek 27km :( :( ok.
4.10 ok. basen + 51km   ok. ;c
5.10 ;( ;( :( :(
6.10 25km :( :( ok.
7.10 skalpel OK. OK. :(
8.10 skalpel OK. OK. OK.